"Prezydent przez dwa lata udzielał bardzo mocnego wsparcia rządowi, (…) ale w moim przekonaniu w tym była nie tylko kwestia poczucia związku ze środowiskiem, z którego się wywodził, którego go poparło w kampanii wyborczej, itd., ale było takie przekonanie, że jako głowa musi wspierać ten rząd w jego kolejnych decyzjach. Tylko wtedy, kiedy prezydent chciał wpływać na te decyzje, np. w sprawach zarządzania armią, czy reformy wymiaru sprawiedliwości (…), to tak naprawdę nie spotkał się z jakąkolwiek chęcią współpracy, z chęcią szanowania swoich prerogatyw" - mówi w Porannej rozmowie w RMF FM Marek Jurek. "Co z tego będzie? To jest sprawa zupełnie otwarta" - zauważa gość Roberta Mazurka. "Klimat polaryzowania opinii publicznej, by koncentrować poparcie wokół PiS-u, jest generowany przez kierownictwo tej partii" - podkreśla szef Prawicy Rzeczpospolitej.

Robert Mazurek: To, co dzieje się między prezydentem a rządem i prezesem Kaczyńskim, to jest początek jakiejś poważnej wojny czy ambicjonalna rozgrywka?

Marek Jurek: Prezydent wykonuje swój urząd. Zapowiedział, że złoży ustawy sądowe, i z tego, co słyszymy i wiemy, one są prawie gotowe, tak że niedługo będą w parlamencie. I bardzo dobrze. W sytuacji, kiedy dochodzi do poważnych kontrowersji politycznych - ja nie mam na myśli (kontrowersji) społecznych, tego, czy są demonstracje, czy nie - jeżeli mamy tak szeroką krytykę w łonie obozu, który wybierał rząd, ustaw źle przygotowanych, ustaw budzących poważne zastrzeżenia - np. ta przewaga prokuratury nad sądami - krytykowanych przez premiera Olszewskiego, przez panią Zofię Romaszewską, przez wybitnych publicystów prawicowych, to prezydent interweniuje i bardzo dobrze. Co więcej: nie tylko interweniuje, ale i proponuje - i czekamy na te propozycje.

Ale to nie dotyczy tylko sądów. Teraz jest konflikt o Antoniego Macierewicza i nie wygląda na to, żeby ten konflikt miał zostać jakoś szybko zagaszony - wręcz przeciwnie. I to jest pytanie: czy naprawdę jest to początek rozłamu w obozie dobrej zmiany?

To zobaczymy. Prezydent zapowiadał, że przywróci w życiu publicznym w Polsce poczucie wspólnoty i szacunek. I właściwie to, co w tej chwili robi, do tego zmierza. Polityka polska jest naznaczona jakąś pasją popisywania się: kto jest ważniejszy, kto jest silniejszy, kto kogo może lekceważyć.

Ale przecież to, o czym pan mówi, wcale nie daje np. wyborcom PiS-u poczucia, że "budujemy szerszą wspólnotę" - wręcz przeciwnie: oni się czują zdradzeni. Nie wiem, czy pan czyta komentarze...

Czytałem, pisałem nawet o komentarzu wybitnej publicystki radykalnej centroprawicy, pani Doroty Kani, która mówiła, że w stwierdzeniach... nie będę nawet ich powtarzał - że kogoś opętał ubekistan i tak dalej.

Nie znajduję żadnych aktów despektu wobec prezydenta - tylko głosy rozczarowania.

Beata Szydło wczoraj w studiu RMF FM zadeklarowała po raz kolejny wierność Jarosławowi Kaczyńskiemu, mówiąc, że "jest rzeczą naturalną, że decyzje personalne i strategiczne konsultuję z prezesem mojej partii Jarosławem Kaczyńskim". I to jest może poniekąd naturalne, ale jest pytanie: czy pani premier tylko konsultuje, czy też wykonuje?

Ja myślę, że pani premier jako premier rządu koalicyjnego konsultowała swoje decyzje z liderami partii koalicyjnych. Widać, że minister sprawiedliwości robi, co chce, więc jego partia jest bardzo aktywna. Ale np. chciałbym, żeby pani premier konsultowała strategiczne decyzje również z Jarosławem Gowinem, bo jego partia Polska Razem również bierze udział w tej większości - co więcej, większość opiera się na jego poparciu i to w sposób podwójny: na jego wkładzie w wygraną listy PiS w wyborach. Ta lista chciała również naszego poparcia - myśmy go udzielili, nie wycofali go mimo pogwałcenia wolności wyborów wobec naszych kandydatów w czasie wyborów. I wrócę do tego, o czym mówiłem na początku: trzeba odejść od tego naznaczenia polityki polskiej tym duchem dominacyjnym "kto kogo" i tak dalej - i przejść do kultury solidarności, do kultury porozumienia. I prezydent chce po prostu, żeby ważne decyzje były uzgadniane w łonie tego obozu, któremu Polacy powierzyli władzę.

Pytanie o rolę premier Szydło. Ona mówi, że konsultuje swoje decyzje z prezesem partii - ale jest pytanie, czy pani premier konsultuje, czy też wykonuje po prostu polecenia? Jak pan to ocenia?

(Chrząknięcie).

Chrząknięcie dyplomatyczne.

Pyta pan o to, kto jest pierwszą osobą w państwie. Przed wojną prezydent Mościcki wydał dekret, że marszałka Rydza-Śmigłego należy traktować jako drugą osobę w państwie, mimo że nie był to porządek konstytucyjny. Ale takie były realia.

A chciałby pan odpowiedzieć również na pytanie, które zadałem?

Takie były realia. Jeżeli pani premier twierdzi, że istotne decyzje muszą być zatwierdzane przez prezesa PiS-u, to widać, że tak jest.

Pytam, bo pan powiedział, że tak naprawdę najsłabszym elementem "dobrej zmiany" jest właśnie partia rządząca, czyli tak naprawdę Jarosław Kaczyński. To pańskie słowa, że najsłabszą stroną rządu jest kierownictwo partii rządzącej, które dostarcza problemów, bez których rząd radziłby sobie lepiej.

Rząd przeprowadził takie ważne zmiany, jak np. 500 plus - zmianę kierunkową dlatego, że w obu wymiarach: i polityki prorodzinnej i szczególnie demograficznej. One się łączą, ale są różne, dlatego że solidarność jest zwykłym nakazem i należy pomagać rodzinom, które wychowują dzieci, żeby nie były łupione.

I rozumiem, że z tego jest pan zadowolony.

Rząd skoncentrowałby się na takich rzeczach, podejmowałby inne decyzje, zapewne konsultowałby swoje decyzje w łonie tych partii, które budują większość, a tak naprawdę klimat takiego polaryzowania opinii publicznej po to, żeby koncentrować poparcie wokół PiS-u jest generowany przez kierownictwo tej partii. Nie ułatwia pracy rządowi.

Chce pan powiedzieć, że Jarosław Kaczyński generuje konflikty? Jarosław Kaczyński generuje konflikty, by polaryzować opinię społeczną, by jednoczyć wokół siebie to poparcie?

A czemu służą takie od czasu do czasu soczyste, mocne wypowiedzi na temat sortowaniu Polaków, itd.?

Nie wiem, może to po prostu emocje.

Emocje, które się udzielają i przekładają się na koncentrację swojego obozu. Dla państwa to często bywa destrukcyjne, choćby dlatego, że odwraca uwagę opinii publicznej od rzeczy istotnych.

A jak pan patrzy na prezydenta Dudę: czy pan prezydent wypisał się już z PiS-u?

Chyba obejmując urząd.

Przecież wie pan, że nie chodzi mi o dosłowną przynależność partyjną.

Ja myślę, że prezydent... Generał de Gaulle mówił, że co dwa lata należy zmienić premiera. W tej chwili nie jest to żadna aluzja. Nie chodzi o premiera, chodzi o tę kadencję - dwa lata.

Chodzi o zmianę prezydenta...

Chodzi o dwa lata. Prezydent przez dwa lata udzielał bardzo mocnego wsparcia temu rządowi, z którego to powodu był zresztą obrażany przez komentatorów zewnętrznych, przez opozycję w tej chwili, przez opozycję liberalną, która go bardzo atakowała. Ale w moim przekonaniu w tym była nie tylko kwestia takiego poczucia związku ze środowiskiem, z którego się wywodził, które go poparło w kampanii wyborczej itd., ale było takie przekonanie, że jako głowa państwa musi też wspierać ten rząd w jego kolejnych decyzjach. Tylko wtedy, kiedy prezydent chciał wpływać na te decyzje, np. w sprawach zarządzania armią, czy w sprawach reformy wymiaru sprawiedliwości - która jest kluczowa dla prezydenta ze względu na jego zainteresowania, doświadczenie - to tak naprawdę nie spotkał się z jakąkolwiek chęcią współpracy. To nie jest właściwe słowo, ale respektowania, szanowania swoich prerogatyw. Zmienił podejście do tej sprawy. To jest naturalne. Co z tego będzie - bo o to pan pytał - to jest sprawa zupełnie otwarta.

Jak się czuje kibic Polonii Warszawa, który jedzie do Łowicza na mecz z Pelikanem Łowicz i dostajemy "bęcki" w doliczonym czasie?

Jak w Bełchatowie parę miesięcy temu - to jest ta klątwa, że Polonia w poprzednim sezonie często traciła bramki w doliczonym czasie gry, ale ja generalnie muszę powiedzieć, że jako kibic Polonii czuję się dobrze, bo mamy dobrego trenera. Trener Chrobak jest doświadczonym człowiekiem, z doświadczeniem z Ekstraklasy. Mamy - w moim przekonaniu - bardzo dobrych piłkarzy. Ja patrzę na to z optymizmem.

Pytam raczej, jak się bywalec brukselskich salonów czuje na boiskach w Aleksandrowie, Łowiczu?

Świetnie, tu jest Polska. Ja się tu świetnie czuję, będę się lepiej czuł, jeżeli za 30 godzin wygramy z Sokołem Aleksandrów Łódzki, bo to jest tak naprawdę mecz prawdy. Gramy z drużyną, która jest parę punktów przed nami i zobaczymy, co nasi piłkarze potrafią.



"Nawet najbardziej waleczny minister nie zmieni konstytucyjnych kompetencji prezydenta"

Ja bym bardzo zachęcał ministra Macierewicza do respektowania kompetencji prezydenta, to jest w gruncie rzeczy bardzo proste - mówił w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM Marek Jurek. Eurodeputowany Prawicy Rzeczypospolitej zwracał uwagę na konsekwencje trwania konfliktu na linii MON - Pałac Prezydencki. Jeżeli będzie to trwało, to będzie niezwykle destrukcyjne, dlatego że nawet najbardziej waleczny minister nie zmieni konstytucyjnych kompetencji prezydenta - ocenił. Czego brakuje w działaniach głowy państwa? Miałem nadzieję, że prezydent na przykład włączy się bardziej aktywnie w relacje między Polską a  Unią Europejską po tym ostatnim ataku wiceszefa Komisji Europejskiej Timmermansa, który w sposób zupełnie jawny torpeduje działania na rzecz przywrócenia pokoju społecznego w państwie - mówił gość Roberta Mazurka o reakcjach Brukseli po zawetowaniu ustaw sądowych.