"Donald Trump unika tych najbardziej konfliktowych problemów. Nie chce ryzykować swojego autorytetu wobec możliwej porażki" - stwierdził w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Ryszard Schnepf, były ambasador RP w Waszyngtonie, nawiązując do odwołanego spotkania amerykańskiego przywódcy z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. "Nie ma pomysłu tak naprawdę na działania w stosunku do Federacji Rosyjskiej, Władimira Putina" - dodał.

Dzieją się straszne rzeczy u naszego sąsiada - stwierdził w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Ryszard Schnepf. Kolejna agresja. Morze Azowskie stało się wewnętrznym morzem Federacji Rosyjskiej. To jest potwierdzone przy użyciu siły - podkreślił.


W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Marcin Zaborski pytał swojego gościa o zapowiedzi ambasador Georgette Mosbacher ws. zniesienia wiz. Dyplomatka zapewniła w wywiadzie dla "Do Rzeczy", że ograniczenia w podróży dla Polaków zostaną zniesione do końca przyszłego roku. Przyznam się szczerze. (...)Wyjeżdżając do Waszyngtonu, rozpoczynając misję, założyłem się z ministrem Sikorskim, że do końca swojej misji ten problem będzie załatwiony. I przegrałem ten zakład - mówił Ryszard Schnepf. 


Były ambasador Polski w Waszyngtonie stwierdził, że "problem jest bardziej złożony". Tutaj wola nawet prezydenta USA niewiele może zdziałać. To może być zachęcanie Senatu czy Izby Reprezentantów do zajęcia się sprawą do zbadania. Ale czynnikiem kluczowym są bardzo precyzyjne i techniczne wyliczenia departamentu zajmującego się bezpieczeństwem - tłumaczył.

Dopytywany przez dziennikarza RMF FM o szczegóły nietypowego zakładu, Schnepf zdradził, że "do dzisiaj rekompensata czy też nagroda za wygraną ministrowi się należy, jeszcze nie została spełniona". O co założył się z Radosławem Sikorskim? Założyłem o butelkę dobrego trunku. (...) Widocznie minister się jeszcze nie zdecydował, co to ma być. (...) Mam nadzieję, że będzie umiarkowany w swoich oczekiwaniach - żartował dyplomata. 

Marcin Zaborski, RMF FM: Polityczny teatr czy twarda, męska gra? Dlaczego Donald Trump nie spotyka się teraz z Władimirem Putinem?

Ryszard Schnepf, były ambasador Polski w Waszyngtonie: Wielu Amerykanów, ekspertów zadaje sobie to pytanie, bo moment jest chyba jak najbardziej właściwy. Dzieją się straszne rzeczy - można powiedzieć - u naszego sąsiada, na Ukrainie. Morze Azowskie stało się wewnętrznym morzem Federacji Rosyjskiej. To jest potwierdzone przy użyciu siły, a więc...


Jeszcze po tym incydencie Trump zapowiadał, że spotka się z Putinem, wycofał się w zasadzie w ostatnim momencie.

Różnego rodzaju są na ten temat przypuszczenia. Większość twierdzi, że to dosyć trudna sytuacja Donalda Trumpa w jego rozgrywce ze specjalnym prokuratorem Muellerem to jest przyczyna rzeczywiście, ponieważ mogłoby dojść do sytuacji, która przypominałaby przynajmniej w jakimś stopniu nieco żenującą atmosferę spotkania w Helsinkach, kiedy to Władimir Putin bronił Donalda Trumpa przed jego własnym systemem sądownictwa.

No tak, znów zrobiło się gorąco wokół Trumpa w sprawie jego kontaktów - rzekomych, potencjalnych - z czasów kampanii wyborczej, kontaktów z Rosjanami. Trump teraz na Twitterze ogłaszając swoją decyzję pisze tak: "Okręty nie zostały zwrócone, marynarze nie zostali odesłani na Ukrainę przez Rosję w związku z tym ja nie będę się spotykał z Trumpem". To jest jasny sygnał czy umycie rąk, uniknięcie problemu?

Najwyraźniej Donald Trump na spotkanie G20 w Buenos Aires - których to spotkań powiedzmy sobie szczerze nie lubi, to polityk, który lubi spotkania w cztery oczy jak to się mówi, natomiast takie wielostronne spotkania czy ONZ-owskie, czy w grupie G7, czy G20 to nie jest jego atmosfera, ta, w której może pokazać swoją indywidualność - pewnie nie jechał chętnie, ale oczywiście Stany Zjednoczone są wiodącym krajem w tym zespole i spotkanie z Władimirem Putinem nie jest jedyne, które jest kontrowersyjne. Mamy jeszcze możliwe spotkanie - przynajmniej w kuluarach - z następcą tronu Arabii Saudyjskiej, który oskarżany jest przecież o zabójstwo dziennikarza. Mamy właściwie odwołane spotkanie z prezydentem Turcji do którego też są różne pretensję i wiemy już, że poziom z tego spotkania został obniżony. Można by takie wrażenie odnieść, że Donald Trump unika tych najbardziej konfliktowych problemów i nie chce ryzykować swojego autorytetu wobec możliwej porażki. To pokazuje zresztą, że nie ma pomysłu tak naprawdę, na działania w stosunku do Federacji Rosyjskiej Władimira Putina po to, aby tego typu rzeczy się nie zdarzały, albo żeby cofnął się przynajmniej oddając okręty, zwracając wolność pojmanym marynarzom ukraiński

Szczyt G20 daleko, można by powiedzieć. My mamy na swoim dyplomatycznym podwórku wiele interesujących wydarzeń, chociażby to, co dzieje się wokół pani ambasador USA w Polsce. Jeśli w mediach możemy przeczytać korespondencję między premierem a ambasadorem USA w Warszawie to to jest przeciek, wpadka czy kontrolowana, zaplanowana akcja?

To jest bardzo poważne pytanie. Największym problemem w tym wszystkim jest oczywiście fakt, że ta korespondencja dotarła do opinii publicznej, że stała się przedmiotem szalonej zupełnie, oszalałej nawet debaty w mediach społecznościowych. Padały epitety też pod adresem pani ambasador, zupełnie nie zasłużone bo jej uwagi są i kurtuazyjne w liście do premiera Morawieckiego i właściwie mieszczą się...

No tak, ale to, że napisała do premiera a nie do MSZ-u, to to nie jest dyplomatyczna gafa?

No cóż, to wynika prawdopodobnie z oceny jaką ambasada amerykańska i sama pani ambasador dokonała, że poziom na którym może się poruszać jest szef rządu polskiego. Powiedzmy sobie szczerze, mamy do czynienia z pierwszą potęgą światową, do tego najważniejszym naszym sojusznikiem militarnym. Te relacje nie są równoważne w sytuacji odwrotnej prawdopodobnie. Ja pisałbym do jednak  sekretarza stanu a nie prezydenta.

No właśnie, bo normalna droga jednak prowadzi przez MSZ w normalnej sytuacji?

Tak

A my mamy nienormalną w Polsce?

W jakimś sensie chyba tak. Sprawa dotyczy przede wszystkim wolności mediów. To jest sprawa o szerokim charakterze. To jest jeden z fundamentów państwa amerykańskiego i te argumenty, że przecież Donald Tramp krytykuje czy to CNN, "The New York Times", czy "Washington Post", to to jednak ta krytyka nie wykracza poza jednak pewne pole słownictwa politycznego, które jest akceptowalne.

O nie, nie, ale jednak prezydent Trump posuwa się do tego, że na przykład nie chce wpuszczać konkretnego dziennikarza do Białego Domu, cofa mu akredytacje. W związku z tym można się uśmiechać sarkastycznie słysząc te uwagi pod adresem polskich mediów czy stosunku do polskich mediów, kiedy wiemy co robi Trump z dziennikarzami za oceanem.

Ja bym powiedział tak: oceniając amerykańską politykę trzeba rozróżniać: Biały Dom i prezydenta - jego działania, które niekiedy są rzeczywiście kontrowersyjne, administrację amerykańską, Kongres amerykański, generalnie - system. System trzyma się mocno i to widać gołym okiem chociażby poprzez działania niektórych sędziów amerykańskich, którzy potrafią zablokować kontrowersyjne decyzje prezydenta. Państwo trzyma się standardów jednak demokratycznych i to, że przywiązuje wagę do tego, że w innym, sojuszniczym, zaprzyjaźnionym kraju, te standardy również powinny być dotrzymywane, wydaje się rzeczą naturalną.


Przywiązuje wagę, ale niektórzy politycy chociażby mówią, że to są w zasadzie pogróżki - to, co robi pani Mosbacher.

Każdy list można odczytać na różne sposoby. Jeżeli ten dopisek, który jest na marginesie tego listu, po pierwsze świadczy o tym, że znajomość pani ambasador z premierem Morawieckim prawdopodobnie jest całkiem niezła, że mieli okazję wielokrotnie rozmawiać i to były przyjemne rozmowy. To jest wyjście poza formalną stronę takiego listu, który brzmiałby sucho, ale właśnie jako pogróżka - gdyby ta treść znalazła się właśnie w tej komputerowej wersji. Dopisana na marginesie jest jakby przyjacielską uwagą, sugestią, że są ważne sprawy, które Stany Zjednoczone z Polską przecież rozwijają i to są przede wszystkim sprawy bezpieczeństwa, i że szkoda byłoby, gdyby inne kwestie zaszkodziły temu postępowi, jaki się jednocześnie odbywa. To jest pisane ręcznie, to jest niezwykle prywatne. I sam fakt, że to zostało upublicznione - a myślę, że źródło tego upublicznienia jest oczywiste zupełnie, widać te ślady, można powiedzieć nawet na tej kartce papieru, a więc że...

Pan wie, kto to upublicznił?

Ja oczywiście nie wiem, kto konkretnie, natomiast (wiem - red.) w którym miejscu. To znaczy, z całą pewnością po otwarciu koperty z listem. To odbiorca, a nie nadawca podał do publicznej wiadomości i to widać fizycznie, ponieważ są ślady złożenia tego listu.