„Czasem w domach nie ma podłogi. To są takie sytuacje, kiedy wchodzi się do domu pani Marii i widzi się, jak 80-letnia kobiet w zimie odcina kawałki lodu i potem przy piecu – takim jak z XIX wieku – topi lód na wodę. Do tego są potrzebni wolontariusze. Wolontariusz dociera do takich miejsc, do których czasem nie dotarł nigdy nikt z opieki społecznej, instytucjonalnej” – tak o tym, w jakich okolicznościach wolontariusze Szlachetnej Paczki docierają do osób potrzebujących pomocy, mówiła w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Joanna Sadzik. Prezes Stowarzyszenia Wiosna organizującego Szlachetną Paczkę podkreśliła, że w tym momencie pani Maria ma już wyremontowany pokój. „Ma aneks kuchenny z doprowadzonym gazem, ma normalną toaletę, ma szambo, które jest regularnie opróżniane. Ma prysznic w domu. Pani Maria powiedziała, że pierwszy raz od 40 lat umyła się w ciepłej wodzie”.

Docieramy co roku do mniej więcej 30 tys. osób. Żeby dotrzeć do 30 tys. rodzin, potrzebnych jest ok. 12 tysięcy wolontariuszy w Szlachetnej Paczce. Ci wolontariusze organizują tę pomoc nie tylko w grudniu, kiedy cały świat jest w szlachetnych paczkach - zaznaczyła Sadzik i podkreśliła, że czasami remonty, organizowane przez wolontariuszy, trwają jeszcze w marcu, kwietniu, maju. Zachęciła też do tego, by zostać wolontariuszem Szlachetnej Paczki.

Sadzik przytoczyła też historię, która pokazała jej, jak wielką moc ma pomaganie. Pamiętam, jak w 2012 roku poszłam do pierwszej mojej rodziny i jak wróciłam do domu i się popłakałam. Bardzo nie lubię poczucia bezsilności. Miałam potworne poczucie bezsilności, bo czułam, że przyjdzie paczka z żywnością, ze środkami czystości, ale to nie zmieni życia tego człowieka. Potem pomyślałam: "Aśka, ogarnij się, co w takim razie zmieni życie tego chłopaka?". Chłopak z niepełnosprawnością intelektualną, żyjący sam, z zasiłku, ale ewidentnie nieporadny życiowo, bez żadnej pomocy z zewnątrz. Uruchomiliśmy pomoc instytucjonalną, ale też pomogliśmy w odremontowaniu jego miejsca zamieszkania. Mogę śmiało powiedzieć, ze mi to dało siłę - bo ja już nie wierzę w "nie da się" - to daje siłę, bo człowiek odzyskuje sprawczość.


"Młode pokolenie nie jest nastawione tylko na siebie"

Gdy słyszę, że młode pokolenie jest bardzo nastawione na siebie i egoistyczne, to się uśmiecham - podkreśliła w internetowej części Popołudniowej Rozmowy w RMF FM Joanna Sadzik. Dyrektor Szlachetnej Paczki, zwróciła uwagę, że blisko połowa wolontariuszy w jej organizacji to ludzie młodzi. To osoby nastawione na siebie nawzajem jak i osoby, które potrafią współpracować z innymi. Jeżeli ktoś nie potrafi, to jest nastawiony na to, by się tego nauczyć. To, co się nie zmieniło, to to, że przychodzą do nas osoby, które myślą o drugim człowieku. Przychodzą do nas osoby, które chcą pomagać i chcą mieć radość z pomagania. Pomaganie daje im siłę. Niektórzy wolontariusze przychodzą nawet ze swoimi dziećmi - zauważyła.

Każdy wolontariusz to trzy rodziny, które dostaną pomoc. Średnio w rodzinie są 4 osoby. Każda dodatkowa osoba do pomocy, to dla nas dodatkowa radość, bo to jest 12 osób, którym zmieniamy życie - podkreśliła Sadzik. Jej zdaniem wolontariusz najbardziej pomaga drugiej osobie poprzez poświęcenie swej uwagi. Obecność, czas to najważniejsze, co możemy dać tym osobom, z którymi się spotykamy w naszej pracy. To, że do ludzi samotnych przychodzi ktoś, kto patrzy im w oczy, kto ma dla nich czas, kto spokojnie wypije herbatę, kto nie spieszy się nigdzie, kto jest cały dla nich i chce się zanurzyć w ich historii, to jest najważniejsze.

TREŚĆ ROZMOWY MARCINA ZABORSKIEGO Z JOANNĄ SADZIK

Marcin Zaborski, RMF FM: Ile razy pani zwątpiła i pomyślała, że pandemia przekreśli pomaganie przez Szlachetną Paczkę?

Joanna Sadzik, Szlachetna Paczka: Te pierwsze tygodnie w marcu w zeszłym roku, to były takie dwa-trzy tygodnie, kiedy wysłaliśmy wszystkich pracowników na pracę zdalną. Zarząd obradował w tzw. sali biznesowej i zastanawialiśmy się, jak my jako organizacja pozarządowa możemy pomóc tu i teraz, co będzie mądrą pomocą. Zastanawialiśmy się również czy w ogóle Paczka będzie możliwa. Wtedy, jak pan pewnie pamięta, mówiło się o tym, że to potrwa dwa lub trzy miesiące. Oglądaliśmy te przerażające obrazki z Bergamo, ale jednak wtedy dominowało takie przekonanie, że może potrwa to do lata.

Tak, a potem było półtora roku z Covid-19. Po drodze był marazm, było zwątpienie?

Już w kwietniu otworzyliśmy telefon "Dobre Słowa" dla samotnych osób, dla osób starszych, ale dzwoniły nie tylko osoby starsze. Ludzie dzwonią dalej, dlatego że ten telefon stał się trzecim programem społecznym - można powiedzieć - obok Akademii Przyszłości i Szlachetnej Paczki we Wiośnie (Stowarzyszeniu Wiosna - przyp. RMF FM). Odbierają go psycholodzy, dzwonią osoby, które czują się samotne i które chcą połączyć się z kimś, kto będzie miał dla nich czas. Ten czas, to jest taka rzecz, o której bardzo często mówimy. Wcale nie prezenty, wcale nie rzeczy materialne, tylko czas dla drugiego człowieka. Łączymy wolontariuszy Szlachetnej Paczki z taką starszą osobą, która jest samotna. Rozmawiają ze sobą, zaprzyjaźniają się.

Ale te rzeczy materialne są oczywiście bardzo ważne. Kiedy czytam wasze raporty o tym, do kogo docieracie, to myślę, jak wiele jest w Polsce domów, które potrzebują naprawdę bardzo konkretnej, realnej pomocy, nawet jeśli nie ma trąb powietrznych nad Polską, tornad, podtopień itd., bo tam życie jest skrajnie trudne. Tak wiele jest domów, w których nie ma nie tylko ciepłej wody, po prostu nie ma bieżącej wody, nie ma toalety.

Czasem nie ma podłogi. To są takie sytuacje, kiedy wchodzi się do domu pani Marii i widzi się, jak 80-letnia kobieta w zimie odcina kawałki lodu i potem przy takim piecu - jak z XIX wieku - topi lód na wodę. Do tego są potrzebni wolontariusze. Taki wolontariusz dociera do takich miejsc, do których czasem nie dotarł nigdy nikt z opieki społecznej, instytucjonalnej.

Dociera na przykład do pani Bronisławy, która od dawna nie ma dostępu do łazienki. Samotna i schorowana staruszka, której ból sprawia wykonywanie podstawowych czynności. Gdy była zdrowa, prała ręcznie. Dziś nie ma już na to sił, załatwia się w garażu przy węglu, gdzie znajduje się prowizoryczna ubikacja. Trzeba ją spłukiwać wiadrem. To też wymaga energii. Takich historii w Polsce jest całe mnóstwo.

Całe mnóstwo, bo docieramy co roku do mniej więcej 30 tys. rodzin. Do tego, żeby dotrzeć do 30 tys. rodzin, potrzeba około 12 tys. wolontariuszy w Szlachetnej Paczce. Ci wolontariusze nie tylko organizują pomoc w grudniu, kiedy widzimy świat cały w Szlachetnych Paczkach, ale niedawno miałam okazję rozmawiać z wolontariuszami z Piaseczna, z Warszawy, z okolic województwa mazowieckiego i opowiadali, że jeszcze w marcu, w kwietniu, w maju trwały remonty u tych szczególnie starszych osób, bo to te osoby, które zwykle żyją w najtrudniejszych warunkach. One same nie są w stanie już przeprowadzić remontu, nie są w stanie też na ten remont zarobić. Wtedy taki wolontariusz jest nieocenioną pomocą.

Wiele razy rozmawiamy o tych trudnych dramatycznych scenach z polskich domów, ale zaczyna się lato, zaczynają się wakacje, potrzebujemy czegoś pozytywnego, tej dobrej energii, to powiedzmy o tych ludziach, którym udało wam się pomóc.

To jest niesamowite, bo np. pani Maria, właśnie żyła w takich warunkach, o jakich pan powiedział. Nie miała podłogi w momencie, kiedy wolontariusze do niej weszli do domu, żeby z nią porozmawiać i zapytać, czy czegoś potrzebuje. Ona wtedy powiedziała, że potrzebowałaby ciepłego koca, a oni zobaczyli, że ona ma klepisko, że załatwia się do toalety, która jest drewnianą toaletą. Załatwia się do wiaderka w ciągu dnia  i wychodzi na zewnątrz to wiaderko wyczyścić. Nie ma kuchni, właściwie nie ma warunków do życia. Pani Maria w tym momencie ma wyremontowany jeden pokój, ma aneks kuchenny z doprowadzonym gazem, ma normalną toaletę. Ma szambo, które jest regularnie opróżniane, ma prysznic w domu. Pani Maria powiedziała, że pierwszy raz od 40 lat myła się ciepłej wodzie.

I oby to zdarzyło w kilkuset tysięcy mieszkań w Polsce, w których nie ma wciąż toalety. Ta pomoc tam też musi dotrzeć i ona dociera dzięki wolontariuszom, o których pani mówi. Tych Wolontariuszy szukacie pod hasłem: "Pomagam, bo to daje mi siłę". Czy zdarza się tak, że przychodzi ktoś, kto mówi: "chcę być wolontariuszem", a potem idzie do tych rodzin, ogląda w jakich warunkach żyją te rodziny i mówi: "ja nie dam rady, to jest nie dla mnie, to jest za dużo, jak na moje młode barki"?

To wcale nie muszą być młode barki, bo pamiętam, jak w 2012 roku poszłam do pierwszej mojej rodziny. Gdy wróciłam do domu, po prostu się popłakałam. Ja bardzo nie lubię uczucia bezsilności. Miałam takie potworne uczucie bezsilności, że przyjdzie jakaś paczka z żywnością, ze środkami czystości, ale to nie zmieni życia tego człowieka. Potem miałam taką myśl: "Aśka, ogarnij się. Zastanów się, co w takim razie zmieni życie tego chłopaka". Chłopak z niepełnosprawnością intelektualną, żyjący sam, z zasiłku, ale ewidentnie nieporadny życiowo, bez żadnej pomocy z zewnątrz. Uruchomiliśmy pomoc instytucjonalną, ale też właśnie pomogliśmy w odremontowaniu jego miejsca zamieszkania. Mogę śmiało powiedzieć, że oprócz tego, że mi to dało mi siłę, bo nie wierzę w słowa - "nie da się", to daje siłę, bo człowiek odzyskuje sprawczość.

Wy mówicie w Szlachetnej Paczce, że wolontariat to jest sposób na bezradność.

Tak, a w covidzie to jest szczególnie, myślę,  dla nas ważne. Nie wiem jak państwo, ale ja miałam tak, że zaczęłam się zastanawiać na co ja mam wpływ. Pandemia mnie przytłoczyła. To było moje pierwsze uczucie. Wiele osób tak miało. Niepewność, nie wiemy ile to jeszcze potrwa - minął rok i to nadal trwa. Co ja mogę zrobić, na co ja mam wpływ. Mam wpływ na kogoś, kto żyje obok mnie w złych warunkach, mam wpływ na to, żeby go odwiedzić, mam wpływ na to, żeby z nim porozmawiać, dać mu czas, a potem mu pomóc.

Boję się, że im dłużej to będzie trwało, tym bardziej zaczniemy myśleć o sobie. Tak mówiła mi pani wiosną zeszłego roku, po pierwszych miesiącach pandemii. A czy dzisiaj myśli pani, że więcej jest w nas wrażliwości, czy więcej jest w nas egoizmu po tych miesiącach pandemii?

Ja myślę, że to można pogodzić, wrażliwość z egoizmem. Gdy myślę o przeciwdziałaniu depresji i przeciwdziałaniu ciemnym myślom, o przeciwdziałaniu temu myśleniu "nie da się", takiej bezradności, no to co jest przeciwdziałaniem? Trzeba się zgłosić, zostać wolontariuszem. Zapraszam na stronę www.szlachetnapaczka.pl albo SuperW, "w" jak wolontariusz. Trzeba zgłosić się, odzyskać sprawczość i poczucie wpływu.