"Jestem szczęśliwy, bo to jest duży sukces polskiej piłki po roku 1990, kiedy finał mistrzostw świata na linii sędziował Michał Listkiewicz. Dzisiaj mamy całą obsadę, bo od tego czasu zmieniły się przepisy" - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Kamil Bortniczuk, który był pytany o opinię na temat wyboru Szymona Marciniaka na sędziego finału mundialu w Katarze. "Myślę, że to jest też dowód na to, że bardzo dużo dobrej pracy zostało wykonanej w polskiej piłce w zakresie profesjonalizacji zawodu sędziego. Na świecie widzą, że w Polsce dużo zmienia się na lepsze" - dodał minister sportu i turystyki.

To wielki osobisty sukces sędziego Marciniaka i jego kolegów, z którymi tworzy obsadę sędziowską. Ale to też powód radości nas wszystkich po tych - co by jednak nie mówić - udanych mistrzostwach świata - zauważył Kamil Bortniczuk.

Uważam, że jeśli osiąga się cel minimum, to co prawda nie możemy mówić o jakimś wielkim sukcesie, ale o takim umiarkowanym - szczególnie z perspektywy ostatnich 36 lat, kiedy nas albo na mundialach nie było, albo kiedy kończyliśmy przygodę po dwóch pierwszych meczach - podkreślił.

Na uwagę prowadzącego rozmowę Piotra Salaka, że Polacy nie prezentowali dobrego stylu na katarskich boiskach i w zasadzie "wypełzli" z tej grupy, minister sportu odpowiedział, że życzyłby sobie, "żebyśmy zawsze minimum ‘wypełzali’".

Wiele krajów chciałoby się tak "wyczołgać", na czele z Meksykiem. To drużyna, która zawsze z grupy wychodziła, a mając nas za rywali po raz pierwszy od wielu lat tego nie zrobiła. Już nie mówiąc o Niemcach czy Belgach - zauważył szef resortu.

"Katar to dla kobiety świetny kraj do życia"

Przed mundialem wiele mówiło się o nieprzestrzeganiu praw człowieka przez władze Kataru. Pojawiały się doniesienia o licznych ofiarach podczas przygotowań do mundialu. Minister sportu powiedział, że "zupełnie tego w Katarze nie było ani widać, ani czuć".

Rozmawiałem tam z Polką, która w przeszłości była trenerką kadry katarskiej w kitesurfingu. Ona twierdzi, że to jest dla kobiety świetny kraj do życia. Z perspektywy wielu lat doświadczeń życia w tym kraju nie potwierdzała wielu prasowych rewelacji - przekazał minister sportu i turystyki.

Mówię tylko o moich doświadczeniach, że będąc tam nie byłem w stanie stwierdzić prawdziwości tych doniesień. Przypomnę, że cztery lata temu wszyscy uczestnicy świetnie się bawili w Rosji, która od 2008 roku atakuje sąsiednie narody, zrzucając na nie bomby i zabijając ludzi - podkreślił szef resortu.

Być może jest tak, że Katarczycy wykonali bardzo dużo pracy w zakresie tego, żeby te negatywne zjawiska ograniczyć - dodał.

Co z Czesławem Michniewiczem?

Piotr Salak poruszył też ze swoim rozmówcą temat selekcjonera reprezentacji Polski. Czy Czesław Michniewicz za tydzień nadal będzie na tym stanowisku?

Tego nie wiem. Jako minister nie chciałbym wywierać żadnego wpływu na decyzję Polskiego Związku Piłki Nożnej. Jako kibic uważam, że mamy dwa scenariusze - utrzymanie Czesława Michniewicza (na stanowisku), bo jednak odniósł największy sukces od 36 lat. A pamiętajmy, w jakich okolicznościach przejął kadrę. Nie przyłączę się do tego chóru krytyków selekcjonera, którzy będą mówili, że wszystko co zrobił, było złe - powiedział Kamil Bortniczuk. Drugim scenariuszem jest ściągnięcie absolutnie topowego trenera ze świata, któremu powierzymy ster reprezentacji na lata - dodał.

Czy o tym minister sportu rozmawiał z prezesem PZPN Cezarym Kuleszą? Jak mamy okazję to rozmawiamy, ale ja z prezesem Kuleszą mam bardzo dobre relacje - bardziej rozmawiam jak kolega. Jako minister nie chcę wywierać żadnego wpływu - podkreślił.

Ministerstwo nie miało pieniędzy na premie dla piłkarzy

Niedawno media obiegła zaskakująca informacja, że piłkarze reprezentacji Polski mają otrzymać od premiera Mateusza Morawieckiego premię w wysokości 30 milionów złotych. Ostatecznie - jak poinformowali dziennikarze RMF FM - premia nie zostanie przyznana. Jak minister sportu odebrał te zapowiedzi?

Jako minister mogę zapewnić, że w budżecie ministerstwa nie było i nie mogło być takich pieniędzy - my wypłacamy nagrody zgodnie z powszechnie obowiązującymi przepisami. Premie należą się za miejsca na podium w mistrzostwach świata - poinformował minister sportu i turystyki.

Pan premier ma do dyspozycji takie narzędzia, jak premia za sukces, ale to już jest absolutnie poza mną - dodał.

Na pytanie Piotra Salaka, czy premier nie powinien tej nagrody obiecywać, minister sportu odpowiedział, że szkoda, iż ta kwestia przykryła inne tematy.

Motywacja finansowa w sporcie jest bardzo ważna. Jednak wokół tej nagrody narosło tyle kontrowersji, że źle się stało, iż ten temat przykrył tematy piłkarskie, m.in. kwestię szkolenia młodzieży - zauważył minister.

Z tego co wiem, dzisiaj panuje konsensus zarówno wśród piłkarzy, jak i decydentów i opinii publicznej, żeby tej nagrody nie było - podsumował.

"Jeszcze nie wiem, czy wyślę wniosek o zawieszenie Polskiego Związku Tenisowego"

Jeszcze nie wiem, czy w ogóle wyślę wniosek o zawieszenie Polskiego Związku Tenisowego, bo to zależy od wyników kontroli. Na razie mamy do czynienia tylko z informacjami medialnymi i to też takimi na dwa takty. Ten pierwszy takt w ogóle nie znajduje uzasadnienia zdaniem naszych prawników. Bo - jak rozumiem - zawiera on jakieś zarzuty medialne, w większości przedawnione, w odniesieniu do działalności prezesa, który już zrezygnował. Nie jest on związany z jego funkcją prezesa PZT, ale z wcześniejszą działalnością trenerską. To nie jest żadne uzasadnienie do tego, żeby w odniesieniu do ciała kolegialnego, jakim jest zarząd, minister sportu korzystał z uprawnienia - mówił w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Kamil Bortniczuk, minister sportu i turystyki.

Czyli jest kontrola ministerstwa w Polskim Związku Tenisowym? W tej drugiej sprawie. Ta druga sprawa dotyczyłaby działalności niezgodnej z prawem, konkretnie ze statutem PZT w kontekście wypłacenia sobie nagród. Jeżeli w tej sprawie fakty okażą się takie jak to opisywano w mediach, to rzeczywiście będzie to stanowiło podstawę do skorzystania przeze mnie z uprawnień art. 22, 23 ustawy o sporcie, czyli skierowania do sądu wniosku o zawieszenie władz PZT - tłumaczył minister.

Prowadzący rozmowę Piotr Salak dopytywał, czy ministerstwo w ogóle sprawdza wątek dotyczący molestowania seksualnego? Ten wątek sprawdzamy tylko i wyłącznie pod kątem funkcjonowania procedur na dziś chroniących młodych zawodników - mówił Bortniczuk.

Jeszcze raz powtórzę: te zarzuty nie dotyczą okresu, w którym osoba pełniła funkcję prezesa PZT, ale 30 lat wcześniej, kiedy był młodym trenerem w jakimś klubie na Pomorzu. W związku z tym, w żaden sposób nie można połączyć tego z działalnością nie tylko prezesa, ale i całego zarządu, bo moja kontrola odnosi się do działalności całego zarządu PZT. Ja nie jestem ani prokuratorem, ani policją obyczajową - stwierdził.

"Komisja sportu to nie najlepiej spędzony czas"

Bortniczuk był też pytany, dlaczego nie pojawił się na sejmowej komisji sportu, gdzie był omawiany wątek PZT. Jak stwierdził, "co do zasady, od jakiegoś czasu nie pojawiam się na komisji sportu, ponieważ uważam to za nie najlepiej spędzony czas". Natomiast wysyłam zawsze godną reprezentację - stwierdził.

A dlaczego to jest "nie najlepiej spędzony czas"? Miałem z członkami komisji sportu bardzo wiele rozmów, wydawało mi się - merytorycznych, a potem jak doszło do powiedzenia "sprawdzam", to merytoryczne rozmowy nie miały żadnego wpływu na głosowania tych członków komisji" - mówił Bortniczuk.

Głosują tak jak każą im szefowie partyjni, w związku z czym wypełniamy swoje obowiązki prawne względem komisji sejmowej i wysyłam tam zawsze godną i przygotowaną reprezentację. Komisja otrzymuje ode mnie zawsze w terminie wszystkie dokumenty, które powinna. Zresztą śledząc po czasie, to jak przebiegała ta komisja, absolutnie nie żałuję, że mnie tam nie było - dodał minister.

Ile kosztowała naprawa PGE Narodowego?

Bortniczuk był też pytany o plany otwarcia Stadionu Narodowego. Ile kosztowała naprawa? Jeszcze za wcześnie mówić o otwarciu i kosztach remontu, bo na razie mamy założony tylko tzw. bypass, który zabezpiecza przed nagłą katastrofą budowlaną. W związku z czym można otworzyć część konferencyjną i część biurową od jutra. To kosztowało - z tego co wiem - około 8 milionów złotych - mówił Bortniczuk.

A kto za to zapłaci? Co do zasady, spółka, która ma kapitał rezerwowy na tego typu działania - dodał.

Opracowanie: