Prokurator poznał wstępne wyniki sekcji zwłok trzyosobowej rodziny z Piekar Śląskich. Śledztwo w tej sprawie może potrwać do końca roku.

Na tym etapie śledztwa każda z przyjętych hipotez jest prawdopodobna w równym stopniu - mówi prokurator Janusz Sochacki, kierujący prokuraturą w Piekarach Śląskich.

W poniedziałek przed jednym z domów w Piekarach Śląskich znaleziono ciało kobiety. W budynku odkryto kolejne zwłoki: 6-letniego chłopca, syna nieżyjącej kobiety oraz jej ojca, dziadka chłopca.

Przyczyną śmierci kobiety były urazy wewnętrzne, których doznała po skoku z dachu. Chłopiec i jego dziadek udusili się lub zatruli gazem - wyjaśnia prokurator Sochacki.

Wiadomo, że w domu nie było śladów żadnego włamania. Kiedy policja weszła do budynku, wszędzie czuć było gaz, ale kurki gazowe były już zakręcone.

Dlatego przyjęto trzy hipotezy śledztwa: albo była to próba zbiorowego samobójstwa, albo wszystko zaplanowała kobieta, albo też zrobił to dziadek chłopca. Ustalono też, że najpierw, najprawdopodobniej we śnie, w nocy zmarli dziadek i jego wnuczek. Mama chłopca zginęła kilka godzin później, skacząc z dachu.

Nie ma żadnych bezpośrednich świadków tragedii. Dlatego prokuratura nie wyklucza, że jednoznacznie nie uda się ustalić, która ze stawianych obecnie hipotez będzie najbardziej prawdopodobna.

Niewykluczone, że źródeł dramatu należy szukać w pierwszej tragedii, która dotknęła tę rodzinę. W maju na przejściu dla pieszych zginęła mama kobiety i jej kilkuletnia córka.