"Ludzie potrzebują iluzji, potrzebują bohaterów. Czy to jest potrzebne człowiekowi normalnemu? To święto. To rodzaj karnawału" - mówi, pytany o zainteresowaniu polską reprezentacją przed i w trakcie Euro2016, gość "Dania do Myślenia" w RMF Classic, szef Katedry Medioznawstwa i socjolog z Uniwersytetu SWPS prof. Wiesław Godzic. Dodaje, że "w czasie karnawału zawieszone są kłótnie, nawet kibice różnych drużyn się dogadują". Zdaniem socjologa problem będzie, kiedy trzeba będzie śpiewać "Polacy, nic się nie stało". "My za bardzo chcemy tego sukcesu. Nie szarżujmy z pragnieniem zdobycia złotej piłki" - mówi gość RMF Classic.

Tomasz Skory: Rozumie pan to upodobanie, z jakim media relacjonują np. to, że piłkarze zjedli śniadanie? Te transmisje z wsiadania do autokaru, śledzenie w telewizji samolotu, którym lecą, rozmowy z kierownikami hotelu, w którym mają się zatrzymać, z okolicznymi mieszkańcami - generalnie lekki nadmiar uwagi poświęcanej polskiej reprezentacji?

Prof. Wiesław Godzic: Wiele rzeczy można wymyślić - dotknięcie ręcznika, któregoś z wielkich piłkarzy...

Słoik z powietrzem z Arłamowa.

My tego potrzebujemy  - to się samo nie robi. Ludzie potrzebują takiej iluzji, potrzebują bohaterów.

Naprawdę potrzebują? My dziennikarze - robimy to jako materiały ciekawostkowe, ubarwiające strumień informacji, który jest często przyciężkawy, podniosły. To są uroczystości - na tym polega strumień informacji współcześnie.

Zawsze jak się powie: "ludzie" to się przegrywa. Ludzie - czyli kto? Wszyscy. Pan wtedy mówi - dziennikarze nie. W gruncie rzeczy - też lubicie taką odświętną atmosferę.

... czy nie przesadzamy?

Na pewno przesadzacie - od tego jesteście. Natomiast czy to jest potrzebne normalnemu człowiekowi?... To jest święto, rodzaj karnawału.  W czasie karnawału kłótnie są zawieszone - nawet kibice różnych drużyn się dogadują i świętują coś wspólnego. Teraz będzie problem - nie chcę niczego wykrakać - gdy trzeba będzie śpiewać: "Polacy nic się nie stało". Za bardzo chcemy sukcesu. W tej chwili czytam gazetę: "Polacy mogą rozgromić każdą drużynę". Mogą, ale równie dobrze mogą przegrać z każdą drużyną. Mnie nie chodzi o to, żeby nastawiać się z góry na przegraną. Ale nie szarżujmy może z tym pragnieniem zdobycia złotej piłki, najlepszego zespołu.

Przeciwnicy tej podniosłej atmosfery mówią: "Chyba troszkę powariowaliście", bo za chwilę balon pęknie i trzeba będzie mówić: "Polacy nic się nie stało... patałachy, nieudacznicy". Od ekstazy, euforii, do rozpaczy, samobiczowania.

Wtedy tego nie zauważymy, bo to będzie ogromna siła bycia razem z lepszymi - w końcu człowiek przykleja się do tych, którzy zwyciężają. Znajdziemy sobie ulubioną drużynę, która ma sukcesy - a nasi "muszą popracować". Zaraz znajdziemy wytłumaczenia...

Kontuzja, faul.

Deszcz był wtedy i słońce źle padało...

Słońce źle pada - pod słońce grali... Pewnie pan zauważył  jako uważny obserwator, że sport to jest - trochę zmieniam temat - chyba jedyne zjawisko, które nie zmieniło się jeszcze w arenę boju politycznego. Polityczne są teraz stadniny, media, sądy, teatry, puszcza. Może w tym jest to powodzenie, jakim cieszy się powszechnie Euro i piłkarze? Że mamy dość sporu, który toczy się na polach, na których zwykle się dotąd nie toczył? Bo stadnin czy sądów raczej nie obejmował - a teraz już objął.

Do czasu - poczekajmy na jakąś niezbyt fortunną wypowiedź, któregoś z naszych, albo nadmierne epatowanie jakimś znakiem. Oni bardzo dbają o to, że im nie wolno nosić znaków, za które ktoś nie zapłacił. Poczekajmy chwileczkę - okaże się, że podzielimy drużynę na Lewandowskiego i tych, którzy nie grają w obcych drużynach, w obcych nam ideowo. To jest bardzo dobry podział.

„Dobra zmiana” w mediach publicznych? Sprawa Tomasza Zimocha? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl