Reprezentacja naszych rugbistów rozpoczyna zgrupowanie przed trzema meczami rozgrywek Rugby Europe Championship. Polacy w fazie grupowej zagrają z dwoma uczestnikami tegorocznego Pucharu Świata, a więc Rumunią i Portugalią. W grupie mamy także Belgię. Dla Biało-Czerwonych to wyzwanie, z jakim nie mierzyli się od wielu lat. "Chcemy się sprawdzić, zobaczyć na jakim jesteśmy poziomie" - mówi w rozmowie z RMF FM zawodnik Orkana Sochaczew Dawid Plichta.

Polacy przed rokiem wywalczyli awans do Rugby Europe Championship (REC). To najwyższy poziom rywalizacji na kontynencie, do którego można w ogóle awansować. Wyżej jest już tylko elitarny, zamknięty Puchar Sześciu Narodów (Anglia, Szkocja, Walia, Irlandia, Francja, Włochy). Dzięki temu naszą drużynę czekają pojedynki z naprawdę mocnymi przeciwnikami. W REC rywalizuje osiem drużyn podzielonych na dwie grupy. W naszej oprócz Polski są także Belgia, Rumunia i Portugalia. W drugiej powalczą Gruzja, Hiszpania, Holandia i Niemcy. Po dwie drużyny powalczą w półfinałach. Te słabsze utworzą własne półfinałowe pary i będą rywalizować o miejsca 5-8. Nie ma co ukrywać - nam w pierwszych trzech spotkaniach przypisywana jest rola Kopciuszka:

Dla nas to możliwość rywalizacji na najwyższym poziomie. Możemy sprawdzić na jakim poziomie jest teraz polskie rugby. Zdajemy sobie sprawę jak duże to jest wyzwanie. Jako amatorzy będziemy rywalizować z drużynami w pełni profesjonalnymi. Zagramy z reprezentacjami, które jesienią powalczą w Pucharze Świata. To wszystko jest spełnieniem naszych marzeń, coś co może pchnąć polskie rugby do rozwoju. My nic nie musimy. My tylko możemy. Ciężko też powiedzieć jakie składy przygotują na nas Rumunia czy Portugalia. Czy będą oszczędzać czołowych zawodników, czy bardziej zgrywać się z myślą o Pucharze Świata. Pamiętajmy, że w rugby rzadko słabsza drużyna wygrywa z silniejszą. Ale będziemy chcieli pokazać się z dobrej strony i ukryć nasze mankamenty - mówi reprezentant Polski Dawid Plichta.  

Warto pamiętać, że polskie rugby nie jest w pełni profesjonalne. Zawodnicy łączą kariery sportowe z pracą zawodową, a to zawsze niezwykle trudne do pogodzenia. Szczególnie w sporcie tak wymagającym fizycznie, jak rugby:

Na pewno nie jesteśmy w rytmie meczowym, bo w rozgrywkach ligowych trwa przerwa. Warto o tym pomyśleć na przyszłość, ale te pytanie jak ułatwić nam łącznie pracy z meczami reprezentacji. Pięć meczów zagramy w krótkim czasie. Gdyby te rozgrywki były bardziej rozrzucone w trakcie sezonu, byłoby też łatwiej rozmawiać z naszymi pracodawcami, żeby dostać urlop. Ciężko jest wyjaśnić, że w ciągu dwóch miesięcy nie będzie kogoś w pracy przez pięć tygodni. Chcemy nastawić się bardzo na dwa mecze w marcu zapewne o miejsca 5-8. Tam chcemy zebrać mocną ekipę. Holandia i Niemcy są bowiem w naszym zasięgu. Mamy naprawdę niesamowitą, zgraną ekipę. Nie gramy dla pieniędzy. Liczy się reprezentacja, orzełek. Chcemy pokazać jaki potencjał drzemie w polskim rugby. Naprawdę dajemy z siebie wszystko. Układamy nasze życie prywatne i zawodowe tak, by móc grać w reprezentacji. Gdyby udało się wpompować trochę pieniędzy w nasz sport, moglibyśmy więcej, ale jest jak jest. Obiecujemy walkę w każdym meczu - podkreśla zawodnik Orkana Sochaczew.

Polacy 4 lutego zagrają z Rumunią w Bukareszcie. Kolejne dwa spotkania rozegramy jednak w Gdynia na Narodowym Stadionie Rugby. Pojedynki z Portugalią i Belgią będą z pewnością wielkim świętem dla fanów rugby z całej Polski:

Na pewno to będzie święto. Nie było naszej reprezentacji na takim poziomie od dawna! Portugalia to z kolei ekipa, która jako ostatnia dostała się na Puchar Świata. Całe środowisko będzie chciało zobaczyć dobre rugby ze strony portugalskiej. Kibice będą mogli sprawdzić jak sobie poradzimy. W jakiej formie są zawodnicy przed zbliżającym się powrotem ligi. W Trójmieście są trzy silne kluby. Liczę, że na trybunach w obu meczach w Gdyni będą pełne trybuny - mówi Dawid Plichta. 

Opracowanie: