Zrobili to! Pięciu śmiałków z Polski: Darek Pachut, Dimitri Wika, Paweł Jankowski, Jan Wierzejski i Miłosz Forczek zjechało na linach z najwyższego wodospadu świata - Salto Angel w Wenezueli. A dokładniej, zjechało czterech - jeden skoczył z niego na spadochronie. Żeby dotrzeć na szczyt wodospadu, przedzierali się ponad tydzień przez dżunglę. Potem dwa dni spędzili na linach w ścianie skalnej, a następnie jeszcze kilka godzin spływali rzeką na indiańskich łodziach. To dopiero pierwszy etap projektu "Slide Challenge", który zakłada zdobycie i zjechanie na linach z dziesięciu najwyższych wodospadów świata. Nasi zdobywcy rozpoczynają powrót do Polski.

Nie było łatwo - przyznaje rzecznik wyprawy Piotr Garstka. Mówili, że mimo świetnego sprzętu, dobrego wyposażenia, nie mają już skóry na dłoniach. Wiatr, słońce, woda i tarcie podczas zjazdu zrobiły swoje. Ale mimo wszystko są bardzo szczęśliwi - dodaje Garstka.

Pierwszy etap tego projektu udał się wręcz znakomicie. Paweł skoczył na spadochronie, a pozostali zjechali na linach ze szczytu wodospadu. Salto Angel ma blisko kilometr wysokości, żeby uzmysłowić sobie co to znaczy, należałoby wyobrazić sobie pięć warszawskich Pałaców Kultury i Nauki, postawionych jeden na drugim, a wszystko to w warunkach wenezuelskiej dżungli.

Obawialiśmy się także o sytuację polityczną w kraju, całe szczęście członkowie naszej ekspedycji tego nie odczuli. Na razie są w Puerto Ordas, tam odpoczywają, nabierają sił i w nocy naszego czasu wylatują do Caracas i tam będą czekać na lot do Polski - mówi Piotr Garstka.

Jeszcze nie wypoczęli po pierwszym wyzwaniu, jeszcze nie wrócili do kraju, a już planują kolejne wyprawy. Następne wodospady będą dziewicze, co oznacza, że nikt im nie przetarł szlaków i nie wiedzą czego powinni się tam spodziewać. Kolejny wodospad, który będą chcieli zdobyć i zjechać na linach, to będzie wodospad w RPA. Mogę zdradzić, że już są po wstępnych rozmowach z ambasadą i przygotowują logistykę tego wyjazdu. Na pewno będą musieli jeszcze trochę wypocząć, ale gwarantuję, to są faceci, których pozytywna energia dosłownie rozpiera i jestem pewien, że leżąc teraz gdzieś w Wenezueli, odpoczywając, regenerując się, już myślami są na kolejnym wodospadzie i planują jak zakończyć kolejny etap tej wyprawy - mówi Garstka.

Na wyprawę pojechał z nimi fotograf i filmowiec Jan Wierzejski, który dokumentował wyczyny naszych śmiałków.  Zachęcają do odwiedzania ich fanpage'u, na którym będą zamieszczać materiały z pierwszego etapu.

Opracowanie: