Po skandalu z Lancem Armstrongiem i wielką aferą dopingową, która wstrząsnęła światem kolarstwa, do głosu dochodzą sponsorzy i mówią kolarstwu: "Nie". Dziś taką decyzję podjął Rabobank.

Zobacz również:

Holenderski bank to ewenement w świecie kolarstwa. Wykładał pieniądze na ten sport przez 17 lat. Grupa Rabobank to nazwa, którą zna każdy kibic śledzący Tour de France czy Giro d'Italia i to w czasach, gdy kolarskie zespoły niemal co sezon zmieniają nazwy, właścicieli, albo po prostu bankrutują, by na zgliszczach starego projektu stworzyć coś nowego.

W wydanym oświadczeniu władze Rabobanku przyznają, że decyzję o zakończeniu finansowania kolarstwa podejmują z ciężkim sercem, ale nie widzą szans na to, aby profesjonalne ściganie było czystym i uczciwym sportem.

Dzisiejsza decyzja to oczywiście pokłosie afery z Lancem Armstrongiem w roli głównej. Zresztą w Rabobanku w latach 2002-2004 jeździł jego kolega Levi Leipheimer, który także został zdyskwalifikowany przez Amerykańską Agencję Antydopingową. Powoli zaczyna się więc swoista nagonka, co skutkuje brakiem zaufania. "Czyjej dopingowej uczciwości można być dziś pewnym?" - myślą pewnie władze holenderskiego banku.

Sprawa Rabobanku nie jest pierwszą rewolucją w kolarskich zespołach, spowodowaną aferą Armstronga. Brytyjska grupa Sky wymaga od swoich zawodników, by podpisali specjalne oświadczenia, że nigdy nie stosowali zakazanych środków. Jeśli tego nie zrobią, opuszczą zespół, a w kolarskim świecie zacznie się za nimi ciągnąć łatka tych, którzy mają coś do ukrycia.

W tym roku w barwach Rabobanku jeżdżą między innymi Holender Robert Gesink czy Hiszpan Luis-Leon Sanchez. Natomiast liderką żeńskiej drużyny jest mistrzyni olimpijska i świata Marianne Vos.