Włoch Vincenzo Nibali wygrał 20. etap kolarskiego Giro d'Italia, z metą na Tre Cime di Laveredo, i praktycznie zapewnił sobie zwycięstwo w wyścigu. Polacy spadli w klasyfikacji generalnej: Przemysław Niemiec na szóste, a Rafał Majka - na siódme miejsce.

Rozgrywany w ekstremalnych warunkach królewski etap był popisem Nibalego. Kolarz ekipy Astana pokonał ostatni odcinek przy padającym śniegu i w gęstym szpalerze kibiców, uzyskując 17 sekund przewagi nad Kolumbijczykiem Fabio Duarte. Tuż za Duarte przyjechali jego rodacy Rigoberto Uran i Carlos Betancur. Ten ostatni odebrał Majce białą koszulkę najlepszego młodzieżowca.

Majka dojechał do mety na dziesiątej pozycji, ze stratą ponad minuty do Nibalego, a Niemiec był dwunasty.

Po anulowaniu piątkowego odcinka ze względu na atak zimy w Dolomitach, organizatorzy wydłużyli sobotni o sześć kilometrów (do 210 km), ale zmodyfikowali w trasę w ten sposób, aby uniknąć trzech pierwszych przełęczy, na których leżał śnieg.

Etap długo stał pod znakiem ucieczki czterech kolarzy z dalszych miejsc w klasyfikacjach. Ostatni ze śmiałków, Rosjanin Paweł Brutt został doścignięty 9 km przed metą przez kontratakujących z peletonu Holendra Pietera Weeninga oraz Włochów Gianlucę Brambillę i Erosa Capecchiego. Najdłużej na czele utrzymał się Capecchi, którego na niecałe trzy kilometry przed finiszem wyprzedził Nibali.

Solowy atak lidera wyścigu wywołał entuzjazm kibiców. Niektórzy z nich okazując radość nie zważali na kolarza, zabiegając mu drogę, aż Nibali musiał lekko odpychać najbardziej szalonych z "tifosich". Na ostatnich metrach, odgrodzony już od nich barierkami, zapiął koszulkę i z pięścią uniesioną do góry w geście triumfu minął linię mety. Odniósł drugi z rzędu etapowy sukces (po wygranej w czwartek jeździe indywidualnej na czas), rozstrzygając losy wyścigu.

Na drugą pozycję w klasyfikacji generalnej wysunął się Uran, wyprzedzając Australijczyka Cadela Evansa, który na mecie pojawił się dopiero półtorej minuty po Nibalim.

Awansował także Betancur - z siódmego na piąte miejsce, kosztem dwóch Polaków. Majka na ostatnim odcinku przez chwilę jechał razem z Kolumbijczykiem, ale nie wytrzymał tempa i praktycznie pożegnał się z białym trykotem, który przed startem Giro był jego głównym celem. Traci do Betancura 41 sekund.

Wyścig zakończy się w niedzielę płaskim etapem z Riese Pie X do Brescii (197 km).