„Mam dbać o bezpieczeństwo kibiców. Będą sprawdzał, czy stoją w odpowiednich miejscach” – mówi w rozmowie z RMF FM Martin Kaczmarski, który w 72. Rajdzie Polski pojedzie tzw. „zerówką”. Kaczmarski po Mazurach będzie jeździł Mitsubishi Lancerem.

Patryk Serwański, RMF FM: Rajd Polski to dla ciebie jedna z niewielu okazji, by spotkać się z polskimi kibicami.

Martin Kaczmarski: Bardzo wszystkich przepraszam, że rajdy, czy teraz wyścigi, w których biorę udział odbywają się tak daleko od Polski. Teraz w Rajdzie Polski mogę się zrewanżować się kibicom. Mogę pokazać im siebie, swoją pasję, sprzęt z którego korzystamy. To na pewno święto motorsportu. Każdy nowy kibic, szczególnie młody, zarażony tą dyscypliną sportu to potencjalna nowa gwiazda.

W Rajdzie Polski pojedziesz jako "zerówka" Mitshubishi Lancerem.

Wsiadłem do Lancera niedawno i trochę się zawiodłem. W porównaniu do Forda Fiesty, w którym jeżdżę w rallycrossie Lancer wygrywa przyspieszeniem, ale jest bardzo ciężki. Fiesta jest zwrotna, sprytna, dobrze się prowadzi. Razem z Krzysztofem Hołowczycem pracujemy nad tym, żeby tego Lancera trochę pozmieniać i jak najlepiej przygotować go do Rajdu Polski. A co do roli, którą będę spełniał to jest to bardzo prestiżowa rola. Tuż za mną będą już jechać ci najlepsi specjaliści od rajdów WRC. Ja oczywiście nie będę mierzył sobie czasu. Mam dbać o bezpieczeństwo kibiców. Będą sprawdzał, czy stoją w odpowiednich miejscach. Jedyne czego żałuję to tego, że nie będę mógł obejrzeć przejazdów Ogiera, "Hołka" czy Kubicy. Zostaną mi informacje SMS-owe. Start jako "zerówka" tuż przed właściwym ściganiem był dla mnie jedyną możliwości pojechanie w Rajdzie Polski. Teraz bardzo dużo trenuję na torach pod kątem rallycrossu. Brakuje mi czasu na treningi pod kątem rajdów, a uważam, że nie ma sensu ryzykować. Zrobię jednak wszystko, żeby za rok wystartować już w pełnoprawnej rywalizacji. To też byłoby dla mnie coś nowego. Mam przecież dopiero 25 lat i dość dynamicznie zmieniam swoje sporty.

Pewnie część kibiców po rajdzie zostanie na Mazurach i zostanie tam na urlop. Ty lubisz ten region?

Nie raz byłem na Mazurach prywatnie i często tam trenowałem. Nie chcę jednak polecać konkretnych miejsc, czy faworyzować tylko tego regionu Polski. Uważam, że mieszkamy w pięknym kraju i mogę powiedzieć jedno: "Cudze chwalicie, swojego nie znacie" - naprawdę warto spędzać wakacje w Polsce - nie tylko na Mazurach.

Niedawno w Wielkiej Brytanii podczas zawodów rallycrossu znów pojawił się problem z plecami. Odezwała się stara kontuzja. Nie obawiasz się, że to będzie już wracało przez całą karierę?

Nie martwię się. Tyle nerwów, łez potu kosztują mnie treningi i rehabilitacja. Wiem, jak sobie z tym radzić. Rehabilitacja przynosi efekty. Sądzę, że przede mną długa sportowa kariera i mam nadzieję, że uda mi się realizować kolejne marzenia.

Zgodzisz się z tym, że sport uczy odporności na ból i pogodzenia się z nim?

Każdy sport, który wykonuje się profesjonalnie jest niezdrowy. Nawet u nas na Dakarze kiedy jedziemy na długim odcinku specjalnym. W samochodzie jest gorąco, czujesz się jak w termosie, pasy ranią obojczyki, kask obciera uszy. To nie jest silny ból, ale jest jak kropla wody, która kapie na czubek głowy. To wszystko kumuluje się, jest zabijane przez adrenalinę i dopiero wieczorem czujemy to wszystko.

To po co brać się za ten sport, skoro jest tyle przeciwności, bólu?

Nikt normalny nie startuje w Dakarze. Dlaczego to robimy? Bo to kochamy. Upodlenie się na "maksa", walka powoduje, że czujemy się jak gladiatorzy. Często ważniejsza od walki z rywalami jest walka ze słabościami, walka z naturą. Jesteś cały poobcierany, boli cię głowa, stajesz naprzeciw sytuacji kryzysowej. Wszędzie jest pył, piach. Wychodzisz z samochodu na mecie i to jest megasukces. Nienawidzisz tego sportu kiedy jedziesz na odcinku, kochasz uczucie kiedy go ukończysz.

Ostatnio choćby Kimi Raikkonen mówił o tym, że F1 musi stać się trudniejsza, bardziej wymagająca a przez to ciekawsza dla kibiców. To rzeczywiście jest tak, że trzeba przesuwać granicę ryzyka, żeby kibice się nie znudzili?

Jest taki punkt, którego nie da się przekroczyć. Oczywiście ryzyko jest wliczone w motosport, a im większe ryzyko tym większy "fun" - nie oszukujmy się. Myślę, że w Rajdzie Dakar ta granica jest już ustalona w takim miejscu, że nie da się jej przesunąć. A co ludzie lubią w ryzyku? Nie wiem. Może lubią patrzeć na ludzi rywalizujących na krawędzi. Ja wiem, że mam jedno życie. Bardzo je szanuję. Chcę realizować swoją pasję w rozsądny, zdrowy  sposób. Ryzyka jednak nie sposób uniknąć.

Mówisz ostatnio dużo o promowaniu rallycrossu w Polsce. Może jakimś pomysłem - z pewnością trudnym - byłoby zorganizowanie takich małych zawodów z udziałem naszych największych gwiazd motorsportu. Ty, Hołowczyc, Giermaziak, Kubica, Kajetanowicz, Przygoński - wszyscy razem na torze w jednakowych samochodach. To mogłoby być ciekawe.

Miałbym duży stres przed takimi zawodami. Nas trochę ciężko porównywać. Kuba Giermaziak jeździ inaczej, ja z Hołkiem inaczej. Ale dla konsolidacji środowiska byłby to ciekawy pomysł. Zaszczepię go w towarzystwie. Takie porównanie sił i spotkanie się w jednym miejscu byłoby na pewno interesujące i dla nas i dla kibiców.