O "niezwykłym meczu" i "szalonym spotkaniu" mówili piłkarze Legii Warszawa po porażce z Borussią Dortmund 4:8 w piątej kolejce Ligi Mistrzów. 12 bramek w jednym spotkaniu to rekord tych prestiżowych rozgrywek. "Zagraliśmy w otwartym stylu i nie mamy się czego wstydzić. Niewielu drużynom udaje się strzelić w Dortmundzie cztery gole" - podkreślał po meczu pomocnik Legii Miroslav Radović.

O "niezwykłym meczu" i "szalonym spotkaniu" mówili piłkarze Legii Warszawa po porażce z Borussią Dortmund 4:8 w piątej kolejce Ligi Mistrzów. 12 bramek w jednym spotkaniu to rekord tych prestiżowych rozgrywek. "Zagraliśmy w otwartym stylu i nie mamy się czego wstydzić. Niewielu drużynom udaje się strzelić w Dortmundzie cztery gole" - podkreślał po meczu pomocnik Legii Miroslav Radović.
Po lewej: piłkarze Borussii Dortmund Marco Reus i Ousmane Dembele, po prawej: Sebastian Rode z Borussii i Miroslav Radović z Legii Warszawa /Bartłomiej Zborowski /PAP

Jeszcze nikt z nas nie uczestniczył w takim meczu. To było szalone spotkanie - przyznawał po zejściu z murawy obrońca Legii Jakub Rzeźniczak. Zagraliśmy otwarcie i straciliśmy aż osiem goli. Jednak strzeliliśmy również cztery. Nie musimy wstydzić się tego meczu, bo pokazaliśmy nieco swojego potencjału ofensywnego - podkreślał.

Jak dodał, "szkoda, że Aleksandar Prijović nie strzelił na 3:3, bo wkrótce straciliśmy bramkę na 2:4 i później kolejne gole".

Widać było różnice. Przede wszystkim w wyszkoleniu technicznym poszczególnych graczy - podsumował Rzeźniczak.

W podobnym tonie spotkanie komentował Radović. Na pewno to był niezwykły mecz, bo padła rekordowa liczba bramek. Zagraliśmy w otwartym stylu i nie mamy się czego wstydzić. Niewielu drużynom udaje się strzelić w Dortmundzie cztery gole - mówił. Jak zaznaczył: Wiedzieliśmy, że zagramy z jedną z najlepszych drużyn w Europie pod względem taktycznym i technicznym.

Ten mecz to dla nas nowe doświadczenie. Od razu sobie powiedzieliśmy, że nie możemy płakać po tej porażce. Teraz zrobimy wszystko, aby wygrać ze Sportingiem Lizbona - podsumował Radović.

Nie powiedziałbym, że w naszym zamyśle miała to być nonszalancka i bezkontaktowa gra. Na pewno taka nie była - zapewniał z kolei drugi trener Legii Aleksandar Vuković.

Trzeba zdawać sobie sprawę z potencjału piłkarskiego rywali. W ich grze ofensywnej bierze udział praktycznie każdy zawodnik. Przez to bardzo ciężko jest sfaulować piłkarzy Borussii - mówił.

Mogliśmy stracić mniej bramek, jeśli zagralibyśmy bardziej defensywnie. Jednak chcieliśmy zagrać w ten sposób jak z niżej notowanymi rywalami. Tylko tak możemy się czegoś nauczyć - podkreślił szkoleniowiec.

Borussia Dortmund - Legia Warszawa 8:4 (5:2)

Bramki: 0:1 Aleksandar Prijovic (10), 1:1 Shinji Kagawa (17), 2:1 Shinji Kagawa (18), 3:1 Nuri Sahin (20), 3:2 Aleksandar Prijovic (24), 4:2 Ousmane Dembele (29), 5:2 Marco Reus (32), 6:2 Marco Reus (52), 6:3 Michał Kucharczyk (57), 7:3 Felix Passlack (81-głową), 7:4 Nemanja Nikolic (84), 8:4 Marco Reus (90+2).

Żółte kartki: Borussia - Mathias Ginter, Legia - Vadis Odjidja-Ofoe, Michał Pazdan.

Sędzia: Martin Stroembergsson (Szwecja).

Widzów: 55 000.

(e)