"Lance Armstrong skłamał w wywiadzie z Oprah Winfrey" - oświadczył szef Amerykańskiej Agencji Antydopingowej (USADA) Travis Tygart. Wezwał byłego kolarza, by do 6 lutego wyznał całą prawdę na temat swoich praktyk dopingowych.

W wyemitowanych w piątek wieczorem fragmentach programu telewizyjnym "60 minut", który stacja CBS nada w całości w niedzielę, Tygart zarzucił Armstrongowi, że wielokrotnie kłamał w rozmowie z Winfrey - szczególnie wtedy, gdy zaprzeczał, że stosował doping po swoim powrocie do kolarstwa w 2009 i 2010 roku. Na podstawie jego testów krwi z lat 2009 i 2010 mogę stwierdzić, że istnieje jedna szansa na milion, iż ich zmienne wartości są spowodowane czym innym niż doping - stwierdził kategorycznie szef USADA.

Dał też Armstrongowi czas do 6 lutego na wyznanie pod przysięgą całej prawdy, jeśli chce, by nałożona na niego kara została złagodzona. Amerykaninowi wciąż zależy bowiem na startach w zawodach biegowych i triathlonowych, a dożywotnia dyskwalifikacja mu to uniemożliwia.

Taką karę nałożyła na niego cztery miesiące temu Międzynarodowa Unia Kolarska. Anulowała też wszystkie jego wyniki począwszy od 1 sierpnia 1998 roku, w tym siedem zwycięstw w Tour de France w latach 1999-2005.

Wyspowiadał się u Oprah Winfrey

Wywiad Armstronga dla Oprah Winfrey został wyemitowany w ubiegłym tygodniu. W rozmowie były kolarz po raz pierwszy przyznał się do stosowania dopingu. Ujawnił, że przyjmował niedozwolone środki przed każdą z siedmiu zwycięskich Wielkich Pętli.

Skompromitowany sportowiec stwierdził również, że doping jest w kolarstwie na porządku dziennym. Było kilku kolarzy, którzy się nigdy nie "szprycowali" i byli przez to w naszym środowisku uznawani za bohaterów. Nigdy nie traktowałem ich jak "frajerów". Jako były lider kilku zespołów mogę powiedzieć, że nigdy odgórnie nie narzucano nam nakazu stosowania dopingu. Każdy z nas sam się na to decydował. To był okres wielkiej konkurencji, a wszyscy byli dorośli i dokonywali świadomych, swoich wyborów. Ale byli też tacy, którzy zdecydowali się uniknąć dopingu - mówił.

Twierdził również, że ma wyrzuty sumienia: Płacę cenę i zasługuję na nią. Podkreślał jednak równocześnie, że chciałby wrócić do sportowej rywalizacji, a swoją karę uważa za zbyt surową. Zasługuję na karę, ale nie jestem pewien, czy na karę śmierci - oświadczył nawiązując do dożywotniego zakazu startów. Bardzo chciałbym mieć jeszcze szansę współzawodnictwa - podsumował.