"To przepis na śmierć nad morzem - kąpać się po godzinach pracy ratowników, pod wpływem, w miejscu zabronionym" - tak w mocnych słowach o weekendowej tragedii na plaży w Łebie mówi Sebastian Kluska, szef Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa. Zginął 39-latek z Mazowsza, o pięć lat młodsza kobieta trafiła do szpitala.

Szef SAR Sebastian Kluska jako pierwszy z ratowników był na miejscu zdarzenia. W weekend po pracy w SAR dyżurował jeszcze w OSP w rodzinnej Łebie.

Jak opisuje, do tragedii doszło przy szóstej ostrodze, gdzie nie wolno się kąpać, gdzie są nawet tablice ostrzegające przez 7-metrowym nagłym wygłębieniem. Przy żadnym zresztą obiekcie tego typu, a także przy molach, falochronach i innych obiektach hydrotechicznych na całym wybrzeżu nie wolno się kąpać. Prądy, głębiny, brak możliwości wydostania się przy nich z wody - to część zagrożeń.

39-latka nie udało się uratować, 35-letnia kobieta wyciągnięta z wody przyznała ratownikom i policjantom, że oboje przed wejściem do morza pili alkohol.