W wielu regionach Polski rolnicy muszą mierzyć się z suszą. Przez brak wody na niektórych polach straty mogą sięgać nawet 60-70 procent. Dotyczy to głównie zbóż i kukurydzy. Przyrodnicy podkreślają, że trzeba wrócić do małej retencji i zatrzymywać wodę w rowach melioracyjnych.

Susza doskwiera rolnikom m.in. na Warmii, Mazurach, Podlasiu i na Lubelszczyźnie. 

W mojej gminie Juchnowiec od trzech tygodni nie było deszczu. W sobotę trochę popadało, było lepiej, ale znów rośliny się zwinęły. Straty już są. Na jednej działce 70-80 procent, na innej 20-30 procent. Nie wszędzie jest tak samo, ale już komisje do szacowania strat powinny chodzić - mówi Paweł Rogucki, rolnik spod Białegostoku.

Przyrodnicy wskazują, że problemem nie jest roczna suma opadów, bo ta pozostaje na podobnym poziomie. Problemem jest fakt, że mamy długo okres, gdy pojawiają się tylko deszcze nawalne. Jest to bardzo niekorzystne dla rolnictwa i rozwoju roślin, bo każda roślina musi dostawać wodę w miarę regularnie.

Przed nami wyzwanie zatrzymywania wody. Jeżeli chodzi o rolnictwo, to większość wody ucieka rowami melioracyjnymi. Kiedyś te rowy miały inne funkcje, miały nawadniać. Posiadały wiele zastawek, o których dzisiaj się już nie pamięta. Wystarczy rozejrzeć się, włożyć deski, tam gdzie powinny one być, żeby wodę zatrzymać. Wtedy woda będzie powoli wsiąkać w glebę i będzie znacząco oddziaływać na najbliższy teren - mówi przyrodnik Sebastian Menderski z Olsztyna.

Przyrodnicy wskazują, że inna metoda to budowanie nowych urządzeń piętrzących wodę, tam gdzie ich nie było. Chodzi o progi piętrzące, zastawki, jazy, które oznaczają piętrzenie wody do jednego metra. Dzięki temu będzie można zatrzymać wodę opadową i nie spłynie ona tak szybko do rzek czy jezior. Nawet, jeśli nie jesteśmy rolnikami, możemy zadbać, żeby wody w przyrodzie było więcej. Budowanie zwykłych oczek wodnych to też zatrzymywanie wody.