Elektrownie będące głównymi odbiorcami węgla z kopalni Bogdanka zmniejszają zamówienia na węgiel. Kopalnia podpisała aneksy do umów z elektrowniami. Będą one skutkować ograniczeniem wydobycia, czyli tym, czego mocno obawiają się górnicy.
O 22 proc. zmniejszono wartość umowy z elektrownią w Kozienicach, do której trafiają dwie trzecie węgla z Bogdanki. Te dane dotyczą wartości kontraktu za lata 2024-36. Wspomniany spadek wynika po części z ilości zamawianego węgla, a po części z jego ceny.
Kopalnia ma sprzedać mniej węgla i po niższej cenie.
W przypadku elektrowni w Połańcu mowa jest o redukcji kontraktu o ponad 50 proc. Tu chodzi o lata 2024-29. W tym przypadku skutki dla kopalni będą mniejsze, bo Połaniec odbiera około 11 proc. węgla wydobywanego w lubelskiej kopalni.
Obie elektrownie należą do grupy Enea. Ma ona również większość akcji w spółce Lubelski Węgiel Bogdanka.
Zawarcie aneksów do umów będzie skutkować zmniejszeniem wydobycia, choć nie od razu. Na ten rok kopalnia zaplanowała wydobycie 8 mln ton węgla. Ale już za pięć lat wydobycie może spaść do poziomu 4,5 mln ton rocznie.
Spadku wydobycia bardzo obawiają się górnicy z Bogdanki. Ich zdaniem będzie się z tym wiązać spadek zatrudnienia. Domagają się rozmów z przedstawicielami ministerstw i chcą, aby rząd zorganizował alternatywne miejsca pracy dla osób, które będą w przyszłości tracić zatrudnienie w kopalni.
Takie postulaty zgłaszają wszystkie związki zawodowe działające w Bogdance. Jeden z nich, związek Przeróbka, postanowił zadziałać ostrzej. Przewodniczący zakładowych struktur związku prowadzi od tygodnia protest głodowy, do którego dołączyły wczoraj kolejne trzy osoby.
Jeżeli będziemy siedzieć cicho, to później będzie za późno - mówi Andrzej Łapa, jeden z protestujących. Władze kopalni uznały, że protest, prowadzony przez pracowników w trakcie ich urlopów wypoczynkowych, jest niezgodny z prawem.
Nie dojdzie jednak do siłowego usuwania głodujących. Przebywają oni w pomieszczeniach związku, kopalnia zapewnia im lekarskie kontrole stanu zdrowia.
