Na torach kolejowych przy Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku postawiono w niedzielny wieczór zapalone znicze. W ten sposób uczczono pamięć ofiar masowych deportacji Polaków przez sowietów na Sybir z 1940 r. Pierwsza wywózka miała miejsce 85 lat temu, w nocy z 9 na 10 lutego.

Znicze zapalili Sybiracy, wiceprezydenci Białegostoku Rafał Rudnicki i Tomasz Klim, wojewoda podlaski Jacek Brzozowski, białostoccy radni z przewodniczącą Rady Miasta Katarzyną Jamróz oraz mieszkańcy. Odczytano fragmenty relacji deportowanych z wywózki i pobytu na zsyłce.

Akcja "Światło Pamięci" jest organizowana od kilku lat jako jeden z elementów obchodów w Białymstoku kolejnych rocznic deportacji. Znicze ustawiono na torach, które znajdują się są bezpośrednio koło muzeum, a prowadzą w kierunku dawnego dworca Białystok Fabryczny. To stamtąd ruszały na wschód transporty z deportowanymi na Sybir mieszkańcami Białegostoku.

Od 10 lutego 1940 r. do czerwca 1941 r. sowieci okupujący wschodnie ziemie II Rzeczypospolitej zorganizowali cztery wywózki na Wschód obywateli polskich różnych narodowości. Pierwsza z nich objęła głównie rodziny urzędników państwowych, m.in. sędziów, prokuratorów, policjantów, leśników, a także wojskowych, w tym uczestników wojny polsko-bolszewickiej i właścicieli ziemskich. Wywożeni trafiali do północnych regionów ZSRS, w okolice Archangielska oraz do Irkucka, Kraju Krasnojarskiego i Republiki Komi. Deportowano ich, bo sowiecka władza uważała, iż stanowią dla niej potencjalne zagrożenie.

Historycy podają, że w pierwszej wywózce, największej z czterech, które miały miejsce w latach 1940-41, deportowano ok. 140 tys. osób. Władze Białegostoku wielokrotnie podkreślały wcześniej, że w pierwszej deportacji sowieci wywieźli jedną piątą ówczesnych mieszkańców miasta i okolic. Prześladowaniami była dotknięta niemal każda rodzina. 

Zesłańców wywożono do odległych i słabo zaludnionych miejsc. Musieli przymusowo pracować, aby mieć jakiekolwiek środki do życia. Cierpieli z głodu i zimna, a wielu z nich zmarło.