"Zdałam sobie sprawę, że sport jest dla mnie całym życiem. Dlatego cieszę się, że wracam" - mówi RMF FM Natalia Czerwonka. Medalistka igrzysk olimpijskich w łyżwiarstwie szybkim jest już gotowa do startu nowego sezonu. Poprzedni straciła w wyniku wypadku na treningu - jadąc na rowerze zderzyła się z ciągnikiem. "Nie odczuwam już żadnych skutków tego zdarzenia. Wracam na lodowisko i chcę w końcu dopaść Holenderki" - deklaruje Czerwonka.

"Zdałam sobie sprawę, że sport jest dla mnie całym życiem. Dlatego cieszę się, że wracam" - mówi RMF FM Natalia Czerwonka. Medalistka igrzysk olimpijskich w łyżwiarstwie szybkim jest już gotowa do startu nowego sezonu. Poprzedni straciła w wyniku wypadku na treningu - jadąc na rowerze zderzyła się z ciągnikiem. "Nie odczuwam już żadnych skutków tego zdarzenia. Wracam na lodowisko i chcę w końcu dopaść Holenderki" - deklaruje Czerwonka.
Natalia Czerwonka podczas igrzysk olimpijskich w Soczi /Grzegorz Momot /PAP

Kacper Merk, RMF FM: Odczuwasz jeszcze jakieś dolegliwości po tym koszmarnym wypadku?

Natalia Czerwonka: Właśnie nie i najgorsze, że nikt mi nie wierzy. Jakiś czas temu miałyśmy z dziewczynami bardzo długi trening, w trakcie którego cały czas byłyśmy zgięte w pozycji łyżwiarskiej. No i niektóre koleżanki narzekały na ból pleców, a Czerwonka cały czas jechała bez zająknięcia. To samo na siłowni: po kontuzji dźwigam większe ciężary niż przed nią. Oczywiście trening siłowy w naszej dyscyplinie nie jest najważniejszy, ale wyniki osiągane ze sztangą pokazują, jak ciężką pracę wykonałam, aby wrócić na najwyższy poziom.

Często sportowcy po takiej długiej przerwie wracają w doskonałej formie.

Chciałabym znaleźć się w tej grupie. Inspiracją jest dla mnie Maja Włoszczowska, która po ciężkiej kontuzji w roku olimpijskim wróciła na trasy i odnosi sukcesy. Mamy tego samego lekarza i na ostatniej kontroli powiedział mi: "Natalia, taka przerwa była ci potrzebna". Jego zdaniem, w czasie igrzysk w Soczi byłam bardzo zmęczona, a teraz podobno wyglądam lepiej. Oczywiście żaden sportowiec nie planuje takiej przerwy i sama jestem ciekawa, jak będę się prezentować po powrocie.

Trzeba cię było trochę hamować w czasie przygotowań?

Oj, trzeba było i to bardzo. Ja właściwie już po dwóch tygodniach od wypadku starałam się jeździć na rowerze stacjonarnym. Oczywiście w gorsecie, więc pociłam się w tym okropnie, a mama wiązała mi pod szyją pieluszki, żeby dało się wytrzymać. Ale musiałam coś robić, bo w momencie, gdy zostałam unieruchomiona, zdałam sobie sprawę, że sport jest dla mnie całym życiem. Poza treningami nie wiedziałam, co ze sobą zrobić.

Łyżwiarstwo zmieniło się przez ten rok?

Sezon poolimpijski rządzi się swoimi prawami. Wielu sportowców trochę odpuszcza, niektórzy robią sobie przerwę - czy to z konieczności, czy z własnego wyboru. Tak naprawdę dopiero tej zimy wszystko wróci do normy. Wszyscy najlepsi zawodnicy zaczną się nakręcać z miesiąca na miesiąc, aż do igrzysk olimpijskich w Pjongczang. Dlatego myślę, że jeżeli ta kontuzja musiała mi się przytrafić, to dobrze, że stało się to w poprzednim roku.

Masz jakieś marzenia związane z powrotem?

Aby ten pierwszy start był już w końcu za mną! Celem na ten sezon jest medal mistrzostw świata w drużynie. Przez lata regularnie stawałyśmy na podium, można powiedzieć, że już się na nim zadomowiłyśmy, aż w ubiegłym sezonie zabrakło mnie oraz Kasi Bachledy-Curuś i dziewczynom się nie udało. Po cichu marzę, że Kasia wróci do nas po urodzeniu dziecka i w końcu uda nam się pokonać Holenderki. To byłby większy sukces niż każdy medal czy nawet każdy bieg indywidualny.