"Na razie nie mamy powodów do świętowania. Na to jeszcze nie zasłużyliśmy. Może po sezonie..." - powiedział Kamil Stoch przed jutrzejszym, ostatnim konkursem Turnieju Czterech Skoczni w Bischofshofen. Oprócz niego, do konkursu awansowało jeszcze czterech Polaków: Kamil Stoch, Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Bartłomiej Kłusek i Aleksander Zniszczoł.

Najważniejsze, że warunki do skoków były naprawdę dobre. Nie było wiatru, ani śnieżycy. Na zeskoku był świeży śnieg, a to powoduje czasami upadki. Zwłaszcza w sytuacji, gdy ktoś to zlekceważy. My nie rozmawiamy ze sobą o tym, jak dobrze wypadliśmy. Nie trzeba tego komentować, bo każdy wiedział, że zrobił dobrą robotę - powiedział tuż po kwalifikacjach Stoch. 

Z kolei Piotr Żyła tak komentował swój występ w kwalifikacjach: Fajny skok, taki normalny, z automatu, taki jak umiem. Udało się i jestem z tego zadowolony. Nie wiem jeszcze, czy we wtorek wystąpię w serii próbnej. Może lepiej trochę dłużej pospać? Z trenerem ustalimy, bo mi wszystko jedno. I tak trzeba się skoncentrować. Na pewno z coraz większym optymizmem możemy patrzeć w przyszłość. Coraz więcej naszych zawodników jest w konkursie i to z szansami na zdobywanie punktów, a to właśnie cieszy. Dzięki temu nakręca się cała drużyna, a głowy są spokojniejsze. Nie myślimy o tym, ale na pewno im lepiej się skacze, tym większa jest pewność siebie. A wówczas coraz łatwiej to przychodzi.

Optymizmu nie kryje Dawid Kubacki: Myślę, że z konkursu na konkurs jest coraz lepiej. Pewniej się czuję, skacząc w zawodach i nabrałem większej wiary w swoje możliwości. To mi pomaga. Do poprzedniego konkursu podszedłem już bardzo spokojnie. Wiedziałem, że w parze mam mocnego przeciwnika, ale po prostu skoczyłem swoje. Nie kombinowałem, bo jak się to robi, to jest tylko gorzej. Lepsze jest wrogiem dobrego. Dobre próby budują pewność siebie i wiarę w to, co się robi. Jak dotąd konkurs w Innsbrucku był najlepszy w naszym wykonaniu, ale podkreślam - jak dotąd. Upadki wzięły się w poniedziałek z tego, że za bardzo zawodnicy lądowali do przodu, a wcześniej spadł świeży śnieg.

O swoich kłopotach podczas kwalifikacji opowiedział Aleksander Zniszczoł: Belka złapała mojego buta, więc chyba jest umieszczona trochę za nisko. Ciężko było mi się pozbierać na rozbiegu, nie mogłem złapać równowagi. Kwalifikacja bardzo długo była niepewna, mimo super skoków. Wybiło mnie to totalnie z równowagi. Jeszcze nigdy nie zdarzyła mi się taka sytuacja. Nie poszło tak, jak chciałem. Stać mnie na dużo więcej niż pokazałem. Gdyby taki skok nie dał mi kwalifikacji, bardzo bym się zdenerwował. Nie była to przecież moja wina. Najchętniej bym to gdzieś zgłosił, ale wiem, że lepiej w niektórych sytuacjach po prostu siedzieć cicho. Mam nadzieję, że trenerzy gdzieś to zgłoszą. Moja forma teraz jest najlepsza od trzech lat. Na punkty na pewno mnie stać. Cieszy mnie, że robię postępy.

(mal)