Poza debatą o tym, na jakich warunkach miałaby się odbyć piątkowa debata między Rafałem Trzaskowskim a Karolem Nawrockim, trwa też zdumiewająca debata na temat tego, czy taka debata jest w ogóle dopuszczalna. Jeden z odsuniętych w cień kandydatów oświadczył wręcz, że debata dwóch kandydatów przed pierwszą turą to absolutny skandal i złamanie demokratycznych procedur. To są jakieś procedury na debatowanie w Końskich miesiąc przed wyborami?
Pogląd, że organizowana z udziałem TVP piątkowa debata Trzaskowski - Nawrocki złamie demokratyczne procedury opiera się na przeświadczeniu, że w debacie powinni uczestniczyć wszyscy kandydaci. Bo dopiero wtedy byłaby to debata równa.
Dobrze, ale trwa kampania wyborcza, polegająca m.in. na nieskrępowanym debatowaniu, a pełnej listy "wszystkich" kandydatów jeszcze nie mamy. PKW nie zakończyła przecież procesu ich rejestracji. Nie dalej jak wczoraj odmówiła np. przyjęcia zgłoszeń dwóch z 17 kandydatów; zarejestrowała dotąd 12, ale lada dzień lub godzina może zarejestrować (albo nie) kolejnych trzech.
Uzgadniane przez sztaby wyborcze kandydatów cieszących się najwyższym poparciem w sondażach starcie w Końskich według słów o złamaniu demokratycznych procedur jest wręcz bezprawne. Co więcej, na uzasadnienie tej kuriozalnej tezy przywoływane są przepisy, dotyczące organizowania debat przez TVP. Popatrzmy więc.
Obowiązek organizowania debat ma tylko TVP, a regulujące to rozporządzenie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji mówi jedynie, że musi się odbyć co najmniej jedna obowiązkowa debata, i to w ostatnich dwóch tygodniach przed głosowaniem. Czyli jeszcze nie teraz, bo do wyborów mamy grubo ponad miesiąc.
Debata "przepisowa", czyli według rozporządzenia KRRiT, musi się też odbyć "bez udziału publiczności w studiu". Skąd zwolennicy tezy, że jutro ma się odbyć taka właśnie debata wiedzieli już wczoraj, że to właśnie uzgodnią dziś sztaby wyborcze? Gdzie w Końskich jest studio telewizyjne? Po co organizatorzy zarezerwowali halę sportową?
Ewentualna debata Nawrocki - Trzaskowski w piątek nie realizuje żadnego niczyjego obowiązku. Tym bardziej że jest dobrowolnym i niczym niewymuszonym przedsięwzięciem kilku telewizji. Spełnienia obowiązku TVP w okresie dwóch tygodni przed wyborami nie wyklucza, a dobór uczestników tej dodatkowej debaty jest kwestią ich woli. Taka debata na pewno nie jest zabroniona. Sami jej krytycy biorą udział w organizowanych przez inne media debatach z innymi konkurentami i nikomu nie przyszło dotąd do głowy krytykowanie ich za to.
Debaty może organizować, kto chce: sztaby wyborcze w dowolnych, dogodnych dla siebie konfiguracjach; media, robiące to w odpowiedzi na oczekiwania odbiorców, każdy zresztą, kto chce i umie do nich doprowadzić.
Twierdzenie, że kto ma przypisany do jakiegoś terminu obowiązek nie może wcześniej uczestniczyć w czymś nadobowiązkowym jest pomyłką. Jak karcenie za udział w zajęciach nadobowiązkowych, bo przecież wystarczy odrobienie lekcji.


