Obserwatorzy z zewnątrz chętnie zastanawiają się nad cezurą wiekową w przypadku kandydatów na kandydatów na papieża. Czy w związku z decyzją Benedykta XVI ksiądz kardynał sądzi, że Kolegium Kardynalskie weźmie ten czynnik jeszcze bardziej pod uwagę?

Są takie głosy, że papież chce, by jego następca był silny fizycznie, czyli domaga się, żebyśmy wybrali kogoś raczej młodszego. W historii było różnie. Leon XII został wybrany bardzo kompromisowo, jako stary człowiek, który niedługo umrze. Nie mogli nikogo wybrać - wybrali Leona XII. A Leon XII panował bardzo wiele lat i dokonał wspaniałych rzeczy, napisał wspaniałe encykliki. Okazał się jednym z najwybitniejszych papieży. Dlatego myślę, że głównym kryterium będzie zdolność osoby do podejmowania trudnych problemów w dzisiejszej rzeczywistości. To będzie główny argument, ale oczywiście jest ważne, by ten człowiek miał siły odpowiednie do spełnienia tej funkcji.

Kiedy ksiądz kardynał czyta, a na pewno czyta, opinie prasy na temat możliwych kandydatów, na temat kardynała Scoli, czy na temat kandydatów spoza Europy, to ksiądz kardynał raczej się uśmiecha czy widzi w tym jakieś ziarno prawdy?

Mówiąc szczerze, postanowiłem sobie nie wypowiadać się na ten temat tak wprost, bo nie chciałbym sugerować, na kogo ja bym mógł głosować czy nie głosować. Tym bardziej, że to jest decyzja, którą podejmę po rozważeniu wszystkiego, po czytaniu, po rozmowach z innymi kardynałami na samym konklawe, po modlitwie. Niemniej myślę, że już minęły czasy, kiedy oczy wszystkich były zwrócone tylko na Włochów. Dzisiaj patrzy się na cały świat. Kościół powiększył się liczebnie, natomiast zmniejszył się ze względu na komunikację, na przejazdy. Kościół jest dzisiaj bardzo żywotny. Tak że różnie być może.

Czy polscy kardynałowie uczestniczący w konklawe - a mamy czteroosobową reprezentację - będą stanowili drużynę narodową? Czy będą w jakikolwiek sposób konsultować ze sobą decyzję?

Każdy decyduje we własnym w sumieniu. Oczywiście będziemy prawdopodobnie rozmawiać między sobą, ale to jest decyzja osobista, nie jest to decyzja narodowa czy jakiejś frakcji. Absolutnie to wykluczam.

Ja już w jednym konklawe uczestniczyłem i co najbardziej mi się podobało, to że nikt tam o sobie nie mówił, nie wychwalał swoich cech, nikt też nie przemawiał za kimś, tylko się modliliśmy, dyskutowaliśmy. I potem ten najważniejszy moment: każdy pisał nazwisko kandydata na karteczce, podchodził pod ten wielki obraz Sądu Ostatecznego i głośno mówił: Biorę sobie Chrystusa, który będzie mnie sądził, na świadka, że oddaję głos na tego, kogo uważam za najbardziej odpowiedniego. Mnie się to najbardziej podobało, to angażowało sumienie. Uważam, że to jest wielkość tych wyborów: najważniejsze jest sumienie. W sumieniu każdy musi dokonać pewnego wyboru i głosować według sumienia. Tu nie ma żadnej frakcji. Jedynie dobro Kościoła może być kryterium dla sumienia.

Do konklawe jeszcze miesiąc. To dość długi czas, to czas, w którym na pewno ta wyjątkowo wąska grupa uczestników głosowania będzie pod pewną zewnętrzną presją. Jak uciec przed tą presją?

Ja osobiście nie poddaję się żadnej presji. Opinie o różnych kandydatach biorę raczej w sposób bardzo lekki. To są opinie czasem wymuszone czy postulowane przez pewne ideologie czy przez przynależność do jakiejś grupy. Natomiast te wszystkie kryteria upadają, kiedy trzeba głosować w sumieniu. Dlatego nie widzę możliwości, żeby jakiekolwiek presje mogły na mnie zrobić wrażenie czy zadziałać.

Wierni zadają sobie pytanie, czy nowy papież poprowadzi już celebrację Wielkiego Tygodnia i Wielkiej Nocy.

Nie można wykluczyć, że konklawe mogłoby się przedłużyć, ale dzisiaj to wszystko idzie szybciej, sprawniej, technicznie głosowanie jest dużo łatwiejsze. Myślę, że Wielkanoc będzie już miała nowego papieża.

Czy ksiądz kardynał zechciałby zdradzić trochę szczegółów konklawe? Czy jest jakiś elektroniczny sprzęt, na którym widać kolejne pojawiające się głosy?

Nie. Głosowanie wygląda tak, że każdy podchodzi z kartką i wrzuca kartkę - tak jak powiedziałem - biorąc Chrystusa na świadka. Głosów nie oddaje się przez jakieś wciśnięcie guzika. Tego przynajmniej na ostatnim konklawe nie było i myślę, że teraz też nie będzie. Uważam, że jest słuszne, jeśli pojawia się osobiste zaangażowanie każdego głosującego, zaangażowanie w sumieniu. Tak mówiąc szczerze, byłoby mi bardzo przykro, gdyby nie było tego elementu, że "ja sobie biorę Chrystusa na świadka".

Ostatnie pytanie wybiega już nieco w przyszłość, poza wybór nowego papieża, do momentu niezwykłego w historii Kościoła - kohabitacji papieża, który ustąpił, i nowego papieża. Mówi się o wątpliwościach dotyczących tego, czy papież, który po ustąpieniu będzie w Watykanie bardzo blisko, to najlepszy pomysł. Jak ksiądz kardynał interpretuje opinie kardynałów na ten temat?

Jestem przekonany, że obecny papież po ustąpieniu w żaden sposób nie będzie krępował działalności nowego papieża. Na pewno nie będzie starał się na niego wpływać. To jest człowiek głębokiej wiary. Ma świadomość tego, co czyni. Jestem przekonany, że nie będzie żadnego problemu.

Nowo wybrany papież mógłby czuć się skrępowany tym, że ktoś z zewnątrz może widzieć, że były papież jest jego doradcą?

Każdy papież ma prawo radzić się, kogo chce, i być może nowy papież będzie radził się w pewnych sprawach Ratzingera. Ja tego nie wykluczam. Natomiast nie sądzę, żeby papież, który odszedł, krępował w jakiś sposób działalność nowego papieża. To wykluczam absolutnie. Znając Ratzingera i jego poczucie odpowiedzialności, pokorę, postawę, prostotę, uważam, że absolutnie tak nie będzie. Nie będzie starał się teraz górować. Prawdopodobnie raczej ubogaci Kościół swoją myślą, może napisze jeszcze coś solidnego - bo te jego rzeczy czyta się bardzo dobrze. To jest człowiek, który ma ogromną zdolność jasnego wyrażania myśli i to w kwestiach czasem bardzo trudnych. Potrafi mówić w sposób prosty. Ja bardzo lubię czytać jego teksty. Poza tym najbardziej mi się podoba, kiedy on improwizuje. Widać wtedy bardzo wyraźnie jasność myśli.

A czy jest szansa, że będzie jeszcze pojawiał się publicznie, czy mówi się raczej, że pozostanie już tylko za murami?

Nie wykluczam, że poproszą go o jakiś referat gdzieś, na jakimś kongresie, ale zasadniczo uważam, że nie będzie starał się występować publicznie.