Pod koniec kwietnia we wsi Tołmaczewo w obwodzie nowosybirskim jeden z mieszkańców zastrzelił dwie osoby, a kolejne dwie ranił. Życie stracił m.in. uczestnik wojny w Ukrainie, który wraz z przyjaciółmi świętował powrót z frontu. W ramach celebracji postanowili wtargnąć na podwórko domu Wiaczesława Mokina i zaatakować jego rodzinę.

Wieczorem 29 kwietnia mieszkaniec Tołmaczewa Jewgienij Chotkow, który brał udział w wojnie w Ukrainie, spożywał alkohol w towarzystwie znajomych. Okazją do świętowania był jego powrót z frontu do domu. Telegramowy kanał Astra podał, że Chotkow, zanim trafił na Ukrainę, odbył karę więzienia za kradzież i posiadanie narkotyków.

Według portalu NGS.ru, który szeroko opisał sprawę, Chotkow wraz ze znajomymi przyszli do lokalnego sklepu alkoholowego i zaczęli obrażać klientów. Wśród nich był Wiaczesław Mokin i jego syn Władimir.

Chotkow zarzucił Mokinowi, że kiedy on walczył w Ukrainie, Mokin nie robi nic innego, jak siedzi w sklepie i pije piwo. Sprzedawca powiedział dziennikarzom, że doszło nawet do rękoczynów.

Kiedy Chotkow uderzył Mokina, Wiaczesław powiedział, żeby się pie***** i wyszedł z synem ze sklepu. Wtedy któryś z napastników krzyknął, żeby wsiedli do samochodu i zobaczyli, gdzie Mokin mieszka. "Mają prze*********" - powiedział jeden z awanturujących się mężczyzn.

Według relacji, Chotkow ze znajomymi wzięli z domu kije, a następnie wtargnęli na podwórko domu Mokina. Jego teść, Władimir, powiedział dziennikarzom, że kiedy jego zięć z wnuczkiem wrócili, do domu wbiegli za nimi "jacyś faceci", po czym doszło do awantury. Kiedy żona Wiaczesława Olesia wyszła z domu, również została zaatakowana.

Na podwórku było kilka osób. (...) Olesia wyszła i została zaatakowana. Ma siniaka pod okiem i wstrząs mózgu. Mój wnuczek ma złamaną szczękę, a zięć drobne obrażenia - przekazał teść Mokina.

Świadek zdarzenia relacjonował, że jeden z napastników zaczął dusić żonę Mokina i groził, że ją zgwałci. Mokin powiedział napastnikom, żeby odeszli, ale nie zwracali na niego uwagi. W końcu krzyknął: "Odejdźcie, bo strzelam!". Ale to nie pomogło.

W końcu Mokin zaczął strzelać. Według świadka, pierwszy strzał oddał w powietrze. Następnie otworzył ogień do napastników. Jedna z mieszkanek wsi Tomałczewo powiedziała portalowi NGS.ru, że słyszała w sumie pięć strzałów.

Strzelanina okazała się tragiczna w skutkach - zginęły dwie osoby, a kolejne dwie zostały ranne. Wśród ofiar śmiertelnych był Chotkow i mieszkaniec wsi Koczenewo Piotr Własow. Obrażenia odnieśli Dmitrij Fisiura z Nowosybirska i Borys Własow z Koczenewa, brat zastrzelonego Piotra.

Policjanci zatrzymali Mokina, który przyznał się do użycia broni.

Murem stanęli za nim mieszkańcy Tołmaczewa, którzy rozpoczęli zbiórkę podpisów pod apelem do przewodniczącego Komitetu Śledczego przy Prokuraturze Generalnej Aleksandra Bastrykina i prezydenta Władimira Putina. Obawiają się, że Wiaczesław, który ich zdaniem zastrzelił napastników, chroniąc swoją rodzinę, trafi za kratki.