„Całą noc toczyły się ciężkie walki, Rosjanie nas atakowali z powietrza i na ziemi. Jak doszli do Charkowa, nasi ludzie własnoręcznie próbowali się bronić” – mówi w rozmowie z RMF FM Tatiana, która mieszka w Charkowie.

Od czterech dni trwa inwazja Rosji na Ukrainę. "Nie wiadomo nic, by Rosjanie przejęli kontrolę nad którymkolwiek z większych ukraińskich miast" - tak twierdziło ukraińskie ministerstwo obrony.

Pojawiły się jednak doniesienia o ofensywie rosyjskiej w Charkowie. W nocy wojsko rosyjskie weszło do Charkowa - ale w ciągu dnia atak został odparty. O sytuacji w mieście dziennikarz RMF FM Grzegorz Jasiński porozmawiał z mieszkanką tego miasta Tatianą.

Nie czujemy się bezpiecznie, ale wiemy, czym jest wojna. Gdy Rosja będzie nas atakować, my będziemy się im razem przeciwstawiać. Wyjdą im naprzeciw starzy ludzie, młodzi ludzie, wszyscy powychodzą. Rozerwiemy ich na strzępy, bo przyszli na naszą ziemię. Będziemy się bić, bo nic nam już nie zostało - mówi Ukrainka.

Tatiana tłumaczył, że wszystkie dzieci siedzą w piwnicach, pojawiają się trudności nawet z przygotowaniem jedzenia, bo żołnierze rosyjscy strzelają w dzień i w nocy.

Jest bardzo dużo zniszczonych budynków i w Kijowie, i w Charkowie. Boimy się podchodzić do okien, bo wiemy, że będą strzelać - podkreśla kobieta.

Tatiana przyznała, że członkowie jej rodziny też boją się o to, jak rozwinie się sytuacja. Ale się trzymamy, bo jesteśmy Ukraińcami, jest w nas niezłomny duch - mówiła.