Rosja wykorzystuje prywatne firmy wojskowe do wzmacniania swoich regularnych sił. Pozwoliło to Moskwie uniknąć dalszych niepopularnych w kraju działań mobilizacyjnych - informuje brytyjski wywiad.

Jak podkreślono, prywatna firma wojskowa "Reduta" najprawdopodobniej zajmuje się werbowaniem najemników pod przykrywką "ochotników", w tym byłych bojowników Grupy Wagnera. Wiele wskazuje na to, że Główny Zarząd Wywiadu Sztabu Generalnego Rosji (GRU) nadzoruje i finansuje działalność tej grupy, w tym rekrutację.

Od początku "specjalnej operacji wojskowej" (jak rosyjska propaganda nazywa inwazję na Ukrainę) członkowie "Reduty" brali udział w działaniach bojowych w obwodach donieckim, charkowskim, kijowskim i ługańskim. Liczebność grupy prawdopodobnie przekracza 7 tysięcy osób.

Obecnie "Reduta" jest jedną z wielu jednostek wojskowych i korpusów ochotniczych, które Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej wykorzystuje do wzmacniania swoich regularnych oddziałów.

"Jest możliwe, że praktyka kadrowa polegająca na werbowaniu personelu poprzez jednostki 'ochotnicze' przyczyniła się do tego, że Rosja uniknęła dalszych niepopularnych mobilizacji" - czytamy w podsumowaniu.

Bunt Grupy Wagnera

W maju 2023 roku szef Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn ogłosił zdobycie Bachmutu w obwodzie donieckim, o które walki toczyły się od 1 sierpnia 2022 roku. Przywódca wagnerowców wielokrotnie podkreślał, że to jego ludzie zajęli miasto.

24 czerwca doszło do buntu Grupy Wagnera, co miało być efektem napięć pomiędzy rosyjskim resortem obrony a przywódcą najemników Jewgienijem Prigożynem. Domagał się on "przywrócenia sprawiedliwości" w armii i odsunięcia ministra obrony Siergieja Szojgu.

Wagnerowcy najpierw zajęli Rostów nad Donem, w tym siedzibę Południowego Okręgu Wojskowego, a następnie ruszyli w kolumnie pancernej w kierunku Moskwy. Najemnicy, którzy dotarli do obwodu lipieckiego, mieli znajdować się 200 km od stolicy Rosji.

Bunt zakończył się po negocjacjach przywódcy wagnerowców z prezydentem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką, prowadzonych w porozumieniu z Władimirem Putinem. Szef Grupy Wagnera zgodził się ustąpić ("w celu uniknięcia rozlewu krwi") i wieczorem rozkazał najemnikom, by zaczęli się wycofywać z terytorium Rosji. Na mocy porozumienia najemnicy, którzy zdecydowali się pozostać w Grupie Wagnera, mogli wyjechać na Białoruś.

Jak informowały pod koniec lipca ukraińska straż graniczna i brytyjskie ministerstwo obrony, do bazy wojskowej we wsi Cel w środkowej Białorusi przybyło do tamtego czasu co najmniej kilka tysięcy rosyjskich najemników. Później pojawiły się doniesienia, że część z nich wyjechała do krajów Afryki. Niewielka grupa pozostała na Białorusi, by szkolić jednostki specjalne tamtejszego MSW, a jeszcze inni wagnerowcy zgodzili się na służbę w rosyjskiej armii i powrót na front na Ukrainie.

23 sierpnia Prigożyn, a także inni przedstawiciele kierownictwa wagnerowców, m.in. Dmitrij Utkin, zginęli w katastrofie lotniczej w obwodzie twerskim. W ocenie większości analityków, ich śmierć była zemstą Kremla za czerwcowy bunt i "marsz na Moskwę".