Jurij Kowalczuk odegrał "decydującą rolę" w podjęciu przez prezydenta Rosji Władimira Putina decyzji o rozpoczęciu inwazji na Ukrainę - wynika ze śledztwa przeprowadzonego przez Ilję Żegulewa. Artykuł, w którym autor opisał proces decyzyjny na najwyższych szczytach władzy w Rosji, ukazał się na łamach portalu Verstka.

Ilja Żegulew, autor śledztwa, powołując się na źródła, poinformował, że "decydującą rolę" w podjęciu przez Władimira Putina decyzji o rozpoczęciu "specjalnej operacji wojskowej" (tak Rosjanie określają inwazję na Ukrainę - przyp. red.) odegrał Jurij Kowalczuk. Ten urodzony w 1951 roku biznesmen wspiera prezydenta Rosji w zasadzie od początku jego politycznej kariery. Za swoje zasługi szybko stał się jednym z najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi w Rosji.

Źródło bliskie Kremlowi przekazało, że to Kowalczuk przekonał Putina, iż Europa jest podzielona, dlatego to najlepszy czas na "szybką operację"czytamy na łamach Verstki.

Namowy namowami, jednak decyzję o napaści zbrojnej na Ukrainę podjął ostatecznie sam rosyjski przywódca. Wcześniej, bo na przełomie lutego i marca 2021 roku, zdecydował się na przygotowania do inwazji na pełną skalę. Pierwsze ćwiczenia w pobliżu granic z Ukrainą odbyły się już w kwietniu.

Groźba nie znalazła się w artykule

Choć same przygotowania do inwazji odbywały się w najściślejszej tajemnicy, to od lata rozmowy o możliwej wojnie stały się wśród osób będących blisko Kremla codziennością.

12 lipca na kremlowskim portalu ukazał się artykuł Putina pt. "O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców". To w nim prezydent Rosji zamierzał zagrozić Ukrainie wojną, ale groźba nie znalazła się w ostatecznej wersji artykułu.

Z opublikowanego 29 marca 2023 roku raportu brytyjskiego think tanku Royal United Services Institute wynika, że Federalna Służba Bezpieczeństwa Rosji przygotowywała się do okupacji Ukrainy od lipca 2021 roku. W tym celu zwiększono personel Departamentu Informacji Operacyjnej - z 20 pracowników nagle zrobiło się ponad 200. Część z nich pracowało nad okupacją poszczególnych regionów Ukrainy, część zajmowała się sprawami związanymi z ukraińskim parlamentem, a pozostali - infrastrukturą krytyczną.

Według źródła bliskiego administracji prezydenta Rosji, podczas dyskusji Klubu Wałdajskiego w październiku 2021 roku jeden z obecnych tam funkcjonariuszy bezpieczeństwa powiedział w prywatnych rozmowach, że "zachodnie obawy, iż Rosja przygotowuje się do wojny, nie są dalekie od rzeczywistości". Według Verstki, Rosjanie byli gotowi do zmiany "reżimu" w Ukrainie właśnie siłą.

Inne źródło, na które w swoim artykule powołuje się Ilja Żegulew, powiedziało, że w grudniu, na trzy miesiące przed rozpoczęciem inwazji, dyskutowano o tym, jak Ukraina zostanie podzielona między wielkie korporacje. Zgodnie z planem, za rozwój każdego regionu miała odpowiadać jedna z państwowych lub prywatnych korporacji bliskich Kremlowi.

Szojgu nie protestował

Rosjanie nie przygotowywali się do długiej wojny. 44-milionowy kraj nie może zostać zajęty przez 160-tysięczną armię - powiedziało jedno ze źródeł. Jeśli rozpoczyna się operację z takimi siłami, to liczy się na masową współpracę Ukraińców z Rosjanami. "Specjalna operacja wojskowa" została przeprowadzona właśnie na podstawie tego założenia - dodało. Później okazało się, że było ono jak najbardziej błędne.

Co ciekawe, przeciwko inwazji na Ukrainę nie protestował rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu. Nie tyle nie protestował, co wręcz cieszył się z decyzji Putina.

Nie miał pojęcia o stanie armii. Uważał, że Putin wiedział coś, czego on nie wiedział. Naprawdę myślał, że będzie to (inwazja - przyp. red.) czymś niewiele poważniejszym niż aneksja Krymu - powiedział jeden z rozmówców, określany jako "stary przyjaciel Putina".

Co ciekawe, reszta elit została postawiona przed faktem już w dniu inwazji. Byli oni przeciwni agresji na Ukrainę.

To niesamowita wojna, kiedy prawie cała elita jest przeciwko niej. Rozmawiam z urzędnikami w Rosji - nie ma ani jednej osoby z najwyższych szczebli władzy, która byłaby za. Ale rozumieją, że muszą pracować zespołowo - powiedziało jedno ze źródeł blisko Kremla, powołując się na prywatne rozmowy z obecnymi urzędnikami.

Autorem śledztwa jest Ilja Żegulew, były korespondent m.in. Forbesa, Meduzy i Reutersa. Napisał książkę pt. "Ruch cara: tajna walka o władzę i wpływy we współczesnej Rosji. Od Jelcyna do Putina" o najwyższych urzędnikach Kremla, którzy podjęli kluczowe decyzje w ostatnich latach rządów Borysa Jelcyna, w tym wybór Władimira Putina na jego następcę.