Najemnicy Grupy Wagnera podejmowali próby infiltracji terytorium Polski - powiedział w piątek w rozmowie z CNN wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński. Dyplomata zaznaczył, że zagrożenie ze strony Białorusi jest "bardzo realne".

Oświadczamy bardzo wyraźnie, że nie ustąpimy. (...) Spodziewamy się kolejnych prób ataków na naszą granicę, być może kolejnych prób naruszenia naszej przestrzeni powietrznej - powiedział Paweł Jabłoński w rozmowie z CNN, dodając, że "oni (wagnerowcy) będą próbowali pokazać, iż mogą robić, co chcą".

Wiceminister spraw zagranicznych poinformował, że w regionie graniczącym z Białorusią jest coraz więcej polskich żołnierzy. Nie sprecyzował jednak ich dokładnej liczby.

Pytany, czy Polska byłaby gotowa zamknąć granicę z Białorusią, stwierdził, że "rozważane są wszelkie kroki".

Rozważamy wszelkie kroki, które będą konieczne do ochrony naszego terytorium, ochrony naszych obywateli, w tym pełną izolację Białorusi i całkowite zamknięcie granicy - powiedział.

Chcielibyśmy tego uniknąć, ponieważ jest to do pewnego stopnia ostateczność. Ale jeśli będą dalsze ataki, dalsze próby destabilizacji naszego kraju, to możemy nie mieć innego wyjścia - dodał dyplomata.

Napięcia na linii Polska-Białoruś

Przypomnijmy, 29 lipca premier Mateusz Morawiecki powiedział, że ponad 100 najemników Grupy Wagnera przesunęło się w kierunku przesmyku suwalskiego (terytorium oddzielającego Białoruś od rosyjskiego obwodu królewieckiego - przyp. red.). Na pewno jest to krok w kierunku dalszego ataku hybrydowego na polskie terytorium - dodał szef rządu.

W odpowiedzi na słowa Mateusza Morawieckiego białoruski przywódca Alaksandr Łukaszenka powiedział we wtorek 1 sierpnia, że najemnicy Grupy Wagnera przebywają w centrum Białorusi, w okolicy miejscowości Osipowicze, i "nigdzie się nie wybierają".

Słuchajcie, przesmyk suwalski nie jest na Białorusi. Nie poruszamy się tym przesmykiem ani w jego kierunku. (...) Najważniejsze to zachować spokój - stwierdził.

Polskie i litewskie władze zgodnie twierdzą, że na Białorusi przebywa co najmniej 4 tysiące najemników Grupy Wagnera. Trafili oni tam po buncie, do którego doszło 24 czerwca.

Wagnerowcy najpierw zajęli Rostów nad Donem, a następnie ruszyli w kolumnie pancernej w kierunku Moskwy. Rebelia zakończyła się po negocjacjach szefa Grupy Wagnera Jewgienija Prigożyna z Łukaszenką, prowadzonych w porozumieniu z Władimirem Putinem. Na mocy porozumienia najemnicy, którzy zdecydowali się pozostać w Grupie Wagnera, mogli wyjechać na Białoruś.

Do kolejnych prowokacyjnych działań strony białoruskiej doszło we wtorek. Tego dnia dwa białoruskie śmigłowce naruszyły polską przestrzeń powietrzną w okolicach Białowieży w województwie podlaskim, czemu białoruski resort obrony zaprzeczył. W odpowiedzi Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało, że zwiększona zostanie liczba żołnierzy wzdłuż wschodniej granicy.