Ambasadorowie państw Unii Europejskiej odesłali do swych stolic tekst kompromisu ws. mechanizmu "pieniądze za praworządność", na który zgodziły się - rezygnując z zawetowania nowego unijnego budżetu - Polska i Węgry. Do tekstu porozumienia dotarła brukselska korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon: w deklaracji znalazły się m.in. zapewnienie, że mechanizm "pieniądze za praworządność" będzie obiektywny i sprawiedliwy, oraz gwarancja, że kompetencje państw członkowskich Unii nie zostaną naruszone.

Negocjacje ws. budżetu Unii Europejskiej na lata 2021-27 znalazły się w impasie po tym, jak Polska i Węgry - sprzeciwiając się uzależnieniu wypłat unijnych pieniędzy od przestrzegania zasad praworządności - zagroziły zawetowaniem budżetu.

Dzisiaj jednak korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon ujawniła, że Warszawa i Budapeszt - choć oficjalnie tego nie przyznawały - wstępnie zgodziły się na kompromis.

Zgodnie z nim, mechanizm "pieniądze za praworządność" ma zostać utrzymany, a wprowadzające go unijne rozporządzenie pozostanie bez zmian: takie, jakiego chcą pozostałe kraje Unii i Parlament Europejski. By jednak uspokoić obawy Polski i Węgier, szefowie państw i rządów UE przyjmą na rozpoczynającym się w czwartek szczycie w Brukseli osobną deklarację dot. mechanizmu praworządnościowego.

Prawnie wiążące pozostaje rozporządzenie o mechanizmie "pieniądze za praworządność"

Co istotne, deklaracja szczytu UE będzie stanowiła zobowiązanie polityczne. Dokumentem prawnie wiążącym pozostaje rozporządzenie o mechanizmie "pieniądze za praworządność", który stosowany będzie zarówno w odniesieniu do unijnego budżetu na lata 2021-27, jak i Funduszu Odbudowy, który ma pomóc unijnym gospodarkom w pokonaniu kryzysu wywołanego przez pandemię koronawirusa.

Co znajdzie się w deklaracji unijnego szczytu

W deklaracji - tak, jak informowała wcześniej Katarzyna Szymańska-Borginon - znajdzie się zapewnienie, że mechanizm praworządnościowy będzie obiektywny i sprawiedliwy, oraz gwarancja, że nie będzie naruszał traktatowych kompetencji państw członkowskich: ma to uspokoić obawy, że Bruksela mogłaby wprowadzić "tylnymi drzwiami" zapisy o imigrantach czy legalizacji małżeństw homoseksualnych.

W dokumencie znajdzie się także zapewnienie, że mechanizm ogranicza się do ochrony unijnego budżetu przed niewłaściwym wykorzystaniem funduszy. "Ma być więc wskazanie na korupcję, co ma upewnić polskie czy węgierskie władze, że pieniądze nie będą odbierane ze względów politycznych" - usłyszała nasza korespondentka od unijnego dyplomaty.

Ponadto w deklaracji zobowiązuje się Komisję Europejską, że nie będzie stosować rozporządzenia ws. mechanizmu "pieniądze za praworządność", dopóki na temat jego zgodności z unijnym prawem nie wypowie się Trybunał Sprawiedliwości UE.

A ponieważ procedury są bardzo długie, spodziewana data wydania przez TSUE orzeczenia to dopiero 2022 rok.

Jak nieoficjalnie powiedział Katarzynie Szymańskiej-Borginon jeden z rozmówców, na tym ustaleniu zależało najbardziej premierowi Węgier Viktorowi Orbanowi: by "rozporządzenie nie dotknęło go aż do wyborów w 2022 roku". Wobec Orbana pojawia się bowiem wiele podejrzeń o korupcyjne wykorzystywanie unijnych środków.

W deklaracji wzmocniono ponadto tzw. hamulec bezpieczeństwa, zaproponowany już w lipcu przez szefa Rady Europejskiej.

Zgodnie z ustaleniami, jeżeli Komisja Europejska zechce zainicjować proces odebrania krajowi unijnych funduszy, to kraj ten będzie mógł poprosić szefa Rady Europejskiej o przeniesienie sprawy na szczyt UE, a szczyt będzie musiał omówić kwestię na najbliższej swojej sesji.

Nie chodzi - jak zaznacza Katarzyna Szymańska-Borginon - o możliwość weta, bo decyzję o odebraniu krajowi funduszy nadal będzie podejmować kwalifikowaną większością głosów Rada UE. "Jest to bufor polityczny wobec działania Komisji Europejskiej, możliwość wyhamowania, opóźnienia procedury" - wyjaśnia rozmówca naszej dziennikarki.

Dodajmy, że kiedy już rozporządzenie ws. mechanizmu praworządnościowego wejdzie w życie, Komisja Europejska przygotuje wytyczne, jak mechanizm stosować.

Unijny dyplomata o szansach na ostateczny kompromis: "Jestem raczej optymistą"

Po spotkaniu ambasadorów państw Unii korespondentka RMF FM usłyszała od unijnego dyplomaty, że jest on "raczej optymistą", jeśli chodzi o osiągnięcie ostatecznego kompromisu w kwestii powiązania budżetu UE z praworządnością.

Holendrzy, którzy mają największe wątpliwości co do przestrzegania przez Polskę i Węgry zasad praworządności, zapowiedzieli wprawdzie, że przekażą tekst deklaracji swoim prawnikom do analizy, ale go nie oprotestowali.

Ambasadorowie gratulowali wręcz niemieckiej prezydencji, która - jak zauważył rozmówca Katarzyny Szymańskiej-Borginon - "rozbroiła bombę" jeszcze przed szczytem.

Kwestią powiązania przyszłego budżetu UE z praworządnością unijni przywódcy mają zająć się w czwartek podczas lunchu, będzie to więc pierwszy temat szczytu i zostanie prawdopodobnie dosyć szybko zamknięty: jak zauważa bowiem nasza korespondentka, przywódcy państw Unii mają do rozwiązania wiele innych problemów - to m.in. kwestie ewentualnego nałożenia na Turcję sankcji, brexitu czy dochodzenia do nowych celów klimatycznych.