Potrzebujemy do dzisiaj, najpóźniej do jutra porozumienia lub jasnego stanowiska od Polski i Węgier w sprawie weta unijnego budżetu. Jeśli nie, będziemy się kierować w stronę planu "B" szykowanego przez Komisję Europejską - powiedział dziennikarzom w Brukseli wysoki rangą unijny dyplomata.

Chodzi o to, że zarówno niemiecka prezydencja jak i szef Rady Europejskiej chcą wiedzieć, czy Polska i Węgry są gotowe do negocjacji, czy też przyjeżdżają na szczyt, żeby go zawetować. Szef RE w najbliższym czasie chciałby odbyć rozmowę z premierem Mateuszem Morawieckim.

Jak powiedział dziennikarce RMF FM w Brukseli jeden z dyplomatów na szczycie nie negocjuje się kompromisu, ale konkretne zapisy. Kompromis powinien zostać przygotowany przed szczytem. Dziś mija termin na przyjęcie budżetu na 2021 rok, a nie może on zostać przyjęty, bo Polska i Węgry blokują wieloletnie ramy finansowe, których częścią jest przyszłoroczny budżet.

Scenariusz "B" przygotowywany przez KE to prowizorium budżetowe niekorzystne dla naszego kraju oraz fundusz odbudowy po epidemii Covid-19 bez Polski i Węgier. Dla Polski taki scenariusz oznacza utratę 64 miliardów euro.

Fundusz bez Polski i Węgier może powstać już w styczniu. 

Polska i Węgry zgłosiły zastrzeżenia w związku z rozporządzeniem dotyczącym powiązania środków unijnych z praworządnością. Premierzy obu krajów Mateusz Morawiecki i Viktor Orban podpisali deklarację, w której podkreślili, że wspólnym celem obu rządów jest "przeciwdziałanie powstaniu mechanizmu, który nie tylko nie wzmocni, ale wręcz podważy zasadę praworządności w Unii poprzez zdegradowanie jej do roli narzędzia politycznego".

Ile może stracić Polska?

Jeśli UE nie uda się wypracować porozumienia w sprawie wieloletniego budżetu, to konieczne będzie działanie na podstawie prowizorium. Wówczas budżet w 2021 roku składać się będzie z tzw. prowizorycznych dwunastek, czyli jednej dwunastej budżetu za rok 2020 na każdy miesiąc. Z wyliczeń KE wynika, że w takiej sytuacji "27" krajów UE ma mieć w przyszłym roku 25-30 mld euro mniej (z planowanych 165 mld). 

Chodzi o to, że bez nowej decyzji o zasobach własnych (czyli o nowych źródłach finansowania) w wypłatach w budżecie na 2021 rok konieczne będą cięcia, głównie w polityce spójności. Dla Polski to oznacza cięcie do 9 mld euro z 13 mld (czyli dziura w wypłatach wyniesie 4 mld), które Polska powinna otrzymać w 2021 roku - przekazało źródło w Brukseli dziennikarce RMF FM.  Oznacza to, że nie rozpocznie się ani budowa żadnej nowej drogi, ani oczyszczalni ścieków z unijnych środków. Od nowego roku akademickiego nie działaby program Erasmus, co oznacza, że studenci nie wyjeżdżaliby na zagraniczne uczelnie.

Jeżeli chodzi o "koronafundusz" - czyli fundusz odbudowy po epidemii Covid-19 - to dyplomata unijny podkreślił, że opracowywane są różne scenariusze stworzenia go bez udziału Polski i Węgier. Pierwszy to tak zwana wzmocniona współpraca, czyli porozumienie krajów wewnątrz UE. Druga opcja, to porozumienie międzyrządowe i w końcu najbardziej realna i szybka droga to fundusz oparty na art. 122 Traktatu UE, czyli na wzór niedawno powołanego programu SURE dla utrzymania miejsc pracy w okresie pandemii. 

Dyplomata powiedział, że utworzenie takiego funduszu będzie dość szybkie. Wciąż mamy nadzieję, że uda się dojść do porozumienia z Polską i Węgrami. Tylko jeżeli będzie wiadomo, że porozumienie jest niemożliwe kierujemy się do planu B - zaznaczył dyplomata. 

"Wojna nerwów" i "element strategii"

To podsycanie wojny nerwów przez unijnych dyplomatów - tak rządowe źródła naszego reportera Patryka Michalskiego nieoficjalnie odpowiadają na ultimatum, jakie miała postawić Bruksela wobec Polski i Węgier.

Podchodzimy do tego ze spokojem - usłyszeliśmy z rządowych źródeł, które uważają, że takie wypowiedzi to element strategii negocjacyjnej. Próba wywarcia presji.

W najbliższych godzinach - nie należy się spodziewać żadnego oficjalnego sygnału z Polski, który miałby zmiękczyć nasze stanowisko. Współpracownicy szefa rządu - już po ogłoszeniu brukselskiego ultimatum - utrzymują, że mechanizm "warunkowości" jest niezgodny z traktatami.

Wicepremier Jarosław Gowin - jako jedyny w rządzie - przyznał, że w osiągnięciu kompromisu mogłaby pomoc deklaracja interpretacyjna do mechanizmu, ale wszystko na to wskazuje, że pomysł nie zyska akceptacji Jarosława Kaczyńskiego i premiera a dodatkowo stał się źródłem konfliktu na linii Gowin-Ziobro.