Ukraińskie wojska kontrolują granicę z Rosją - twierdzą władze w Kijowie. Przewodniczący parlamentu Ołeksandr Turczynow poinformował, że armia zakończyła operację zamykania granicy. Z Moskwy płyną natomiast zapewnienia, że Rosja jest "zaskoczona" najnowszymi oskarżeniami NATO ws. koncentracji rosyjskich wojsk przy granicy z Ukrainą. Jak oświadczył rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, zastosowano jedynie środki w celu ochrony wspólnej granicy.

Jesteśmy zaskoczeni oświadczeniem o rzekomej koncentracji rosyjskich wojsk przy granicy z Ukrainą. W tym przypadku nie chodzi o żadną koncentrację, ale środki mające na celu ochronę granic Federacji Rosyjskiej - oświadczył rzecznik Władimira Putina. Dodał, że bezpośrednie polecenie w tej sprawie prezydent FR wydał już kilka tygodni temu, o czym informowano wcześniej, a zapowiedź "wywołała pozytywny oddźwięk ze strony europejskich przywódców". Pieskow zaznaczył również, że środki bezpieczeństwa na granicy rosyjsko-ukraińskiej podjęto w związku z częstymi jej naruszeniami po stronie ukraińskiej, "w tym z zastosowaniem wojskowego sprzętu".

O tym, że Rosjanie zgromadzili na granicy z Ukrainą kilka tysięcy żołnierzy, poinformował wczoraj sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen. Dodał, że siły te prowadzą ćwiczenia wojskowe, a ich obecność stanowi "znaczny krok wstecz" w wysiłkach na rzecz deeskalacji konfliktu.

Piewca polityki Władimira Putina i najbardziej znany rosyjski reżyser Nikita Michałkow komentuje, że Rosja nie może dać się sprowokować i interweniować zbrojnie na Ukrainie. Oni tego oczekują. Z przerażeniem wyobrażam sobie, co się stanie, gdy skończy się nasza cierpliwość, a oni świadomie prowokują, byśmy cierpliwość stracili. To byłoby teraz najgorsze: wprowadzenie tam rosyjskich sił - mówi Michałkow.

Prorosyjscy separatyści w obwodzie ługańskim twierdzą tymczasem, że przy granicy toczą się teraz zacięte walki. Według władz ukraińskich, od wczoraj zginęło w nich 300 separatystów. Straty po ukraińskiej stronie są dziesięciokrotnie mniejsze.