Nie będzie dodatkowego wsparcia wojskowego dla Turcji - to rezultat nadzwyczajnego spotkania Rady Północnoatlantyckiej w Brukseli. "Turcja ma świetne siły zbrojne, ma drugą największą armię w NATO" - oświadczył szef Sojuszu Jens Stoltenberg. Jak nieoficjalnie dowiedziała się jednak dziennikarka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon, uzgodniono natomiast zwiększenie wymiany wywiadowczej.

Zdaniem Stoltenberga Turcja poradzi sobie bez dodatkowego wsparcia militarnego ze strony NATO. Nie było więc deklaracji większego, wojskowego zaangażowania się Sojuszu. Turcja nie prosiła o żadną dodatkową obecność NATO na swoim terytorium - wyjaśniał Stoltenberg.

Jak zapewniali dyplomaci, nadzwyczajne spotkanie "to był sygnał jedności i solidarności z Turcją". Jeden z dyplomatów ujawnił ponadto w rozmowie z dziennikarką RMF FM, że chodziło także o to, żeby pokazać, że NATO dostrzega nie tylko zagrożenia na wschodzie czyli ze strony Rosji na Ukrainie, ale również na południu. Był to więc ukłon w stronę tych krajów, które uważają, że Sojusz ostatnio zbyt zaangażował się we wzmacnianie swojej flanki wschodniej - mówił dyplomata.

Podczas spotkania kraje deklarowały solidarność, ale niektóre - tak jak Niemcy - zwracały również uwagę na potrzebę kontynowania procesu pokojowego z Kurdami, poparcie dla ich porozumienia ze Stanami Zjednoczonymi, które oznacza nasilenie walki z terrorystami, utworzenie strefy buforowej na granicy turecko-syryjskiej i zezwolenie na bombardowania przez Amerykanów celów w Iraku i Syrii.

(abs)