Polska wygrała w Hiroszimie z Egiptem 3:0 (25:19, 25:18, 25:16 ) w meczu 7. kolejki Pucharu Świata siatkarzy. To szóste zwycięstwo biało-czerwonych w turnieju. W piątek ich rywalem będzie reprezentacja Australii.

Reprezentacja Polski nie miała problemu z pokonaniem Egiptu w swoim siódmym meczu na Pucharze Świata siatkarzy. Zwycięstwo 3:0 (25:19, 25:18, 25:16) pozwoliło nam - przynajmniej tymczasowo - wskoczyć na drugie miejsce w tabeli. Czy je utrzymamy, zależy od wyniku hitowego starcia Brazylii z USA - donosi w czwartek rano portal Onet. 

Biało-czerwoni byli zdecydowanymi faworytami, ale Egipcjanie, czwarty zespół tegorocznych mistrzostw Afryki, już udowadniali, że potrafią sprawić problemy silniejszym od siebie. Zaczęli od dwóch zwycięstw, m.in. nad Iranem, ale później przyszły cztery porażki. Jednak tylko jedna z nich, w środę z Włochami, była "do zera", a po secie potrafili urwać i Brazylii, i Rosji.

Rotacja w składzie Polaków

Tym razem nie tylko nie ugrali seta, ale w żadnym z nich nawet nie byli tego blisko. Nie pomogła im wielka rotacja w składzie Polaków, na którą zdecydował się Vital Heynen. Polacy grający w ustawieniu bez Bartosza Kurka i Wilfredo Leona, za to z Marcinem Komendą, Łukaszem Kaczmarkiem, Arturem Szalpukiem, Michałem Kubiakiem, Karolem Kłosem i Norbertem Huberem, byli w ten sposób zestawieni pierwszy raz.

Ale kłopoty mieli wyłącznie na początku pierwszego seta, gdy gra punkt za punkt trwała do stanu 10:9 dla Egiptu. Później na zagrywce pojawił się Kaczmarek, wcześniej psujący kilka ataków, i rozpoczął taką serię, że po drugiej stronie siatki nie było czego zbierać. Asy serwisowe i zagrywki odrzucające rywali od siatki dały nam siedem kolejnych punktów i pewne prowadzenie, którego nie oddaliśmy do końca partii.

Co ciekawe, w drugim secie na tablicy wyników znów widniał wynik 10:10 i znów właśnie wtedy zaczęliśmy odskakiwać. Tym razem dzięki serwisom Michała Kubiaka. Egipcjanie nie byli w stanie wrócić już do gry, ani w tej partii (przegranej 18:25), ani w ogóle w meczu. Trzeci set nie miał bowiem żadnej historii - Polacy wysoko prowadzili od początku do końca, a wszystko skutecznym atakiem zakończył Maciej Muzaj.