W sobotę ZAKSA Kędzierzyn-Koźle rozegra pierwszy mecz w półfinale siatkarskiej PlusLigi. Rywalem będzie rewelacja tego sezonu - Aluron Wirtu Warta Zawiercie. Celem dla zespołu z Opolszczyzny jest tytuł mistrzowski, najpierw jednak trzeba pokonać nieobliczalnego kopciuszka ligi. Dla Mateusza Bieńka, najbliższe spotkania będą wyjątkowe, bo po sezonie odchodzi z ZAKSY. O zagranicznym transferze, a także o końcówce sezonu w PlusLidze, ze środkowym reprezentacji Polski Mateuszem Bieńkiem rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej RMF FM.

Wojciech Marczyk: Przed wami pierwsze półfinałowe starcie z największą niespodzianką tego sezonu, czyli Aluronem Wirtu Warta Zawiercie. Zastanawiacie się z kim gracie czy jesteście skupieni na sobie?

Mateusz Bieniek, środkowy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle: Zawsze bardziej jesteśmy skupieni na sobie. Warta Zawiercie - z tej czwórki półfinałowej - wydaje się być teoretycznie najsłabszym przeciwnikiem. Graliśmy z nimi w tym sezonie trzy razy i trzy razy wygraliśmy 3:1, ale jest to niewygodny przeciwnik. Ciężko się z nimi gra, oni walczą do końca. Mają fajnie zbudowany zespół, z dobrym trenerem, dobrym rozgrywającym, więc szykujemy się na ciężki pojedynek.

Wiele osób podkreśla, że gra w hali zawiercian jest specyficzna. Obiekt jest mały, zawsze pełen kibiców, którzy właściwie siedzą wam "na plechach" przy zagrywce.

Ja akurat bardzo lubię grać w Zawierciu. Wolę grę przy pełnej hali. Ludzie mogą nawet mnie wyzwać, bo mnie to totalnie nie rusza. Wolę gdy gramy przy pełnej hali, niż gdy na mecz przyjdzie tysiąc osób, a połowa miejsc jest pusta. W Zawierciu się gra super.

Często zawodnicy podkreślają, że na małej hali gra się inaczej. Faktycznie tak jest? Na twojej pozycji to robi jakąś różnicę?

Chyba największą różnicę czują przyjmujący i libero. Zazwyczaj jak hala jest mniejsza, to jest też niższa. Czy w obronie, czy w przyjęciu trzeba wtedy bardziej uważać i nie można wyżej odbić piłki, więc na pewno dla nich to jest największa różnica.

Mieliście bardzo długą przerwę w graniu o punkty. Czy to też na was jakoś wpływa? Graliście oczywiście sparingi z ONICO Warszawa, ale to chyba nie to samo co granie o stawkę?

Z jednej strony, mieliśmy trochę czasu, żeby zaleczyć drobne kontuzje i żeby mocniej popracować na siłowni. To na pewno jest jeden plus. Z drugiej strony, jest to co mówisz - dłuższa przerwa w meczach wybija z rytmu. Mam jednak nadzieję, że nas nie wybiła. Graliśmy sparingi z ONICO, które też miało tę przerwę. Te sparingi wyglądały naprawdę nieźle. Wydaje mi się więc, że jesteśmy dalej w rytmie meczowym i jesteśmy też coraz bardziej głodni gry, bo już od ok. miesiąca jesteśmy bez meczów o stawkę.

Wasz kapitan, Benjamin Toniutti, oglądał ostatnie spotkanie Aluronu Warty z Czarnymi Radom w hali w Zawierciu. Wspominał wam już co można wykorzystać, jak zagrać?

Nie, nic nie wspominał. Ja ten mecz oglądałem w telewizji i widziałem naszego kapitana. Ben to jest profesjonalista i miał czas. Żonę z dzieckiem wywiózł teraz do Francji, więc ma więcej wolnego czasu i pojechał do Zawiercia przyjrzeć się grze rywala z bliska.

Jak patrzysz na tę półfinałową czwórkę to coś oprócz awansu Aluronu Warty Zawiercie cię zaskakuje? Brak Skry czy Resovii? Przed sezonem chyba mało kto spodziewał się, że ich zabraknie?

Ja przed sezonem stawiałem, że Rzeszów i Bełchatów będą w czwórce. Nie spodziewałem się wielkich niespodzianek. Trzeba też przyznać, że Warszawa zyskała w tracie sezonu na rozpadzie Stoczni, bo wzięli do zespołu Bartka Kurka. Kurek ich pociągnął do góry, grają o klasę lepiej niż grali dotychczas, a Warta Zawiercie wykorzystuje swoją specyficzną halę - ich gra może się naprawdę podobać. Grają ładnie dla oka i cieszą się siatkówką. Dla nich każdy mecz to jest ogromna zabawa, szczególnie w ich hali. Przegrali tam może z dwa mecze. To jest naprawdę spory wyczyn.

To już jest końcówka sezonu. Teraz gra się toczy o te najważniejsze cele, ale nie myślisz już o sezonie reprezentacyjnym, który w tym roku zapowiada się bardzo bogato?

Myślę, że wszyscy już tutaj jesteśmy nauczeni tego. Mamy drużynę złożoną z doświadczonych zawodników i to się nie zdarza pierwszy raz. Jesteśmy przyzwyczajeni, że zaraz kończy się liga i każdy pojedzie na zgrupowanie. Wiadomo, każdy czasem o tym pomyśli, ale gdy przychodzi do meczu to mamy przed oczami tylko przeciwnika i myślimy o wygraniu spotkania.

Dla was dublet to byłoby naprawdę dobre osiągnięcie. W poprzednich latach zawsze byliście w czołówce, ale nie zawsze osiągaliście założone cele. W tym roku macie już Puchar Polski, więc dołożenie mistrzostwa byłoby postawieniem kropki nad i.  

Tak naprawdę, to rok temu nam nie poszło. Przegraliśmy wszystko, aczkolwiek doszliśmy do finału, więc nie ma czego rozpamiętywać, bo srebrny medal w trudnej lidze to jest spore osiągnięcie. W tym sezonie - poza Ligą Mistrzów - wszystko układa się po naszej myśli. Puchar Polski jest nasz i jesteśmy teraz na najlepszej drodze do wywalczenia mistrzostwa.

To jest twój ostatni sezon w ZAKSIE?

Tak. Mój kontrakt wygasa z końcem rozgrywek. Odchodzę z ZAKSY. Nie powiem gdzie, bo na razie nie mogę, ale już trąbią o tym wszyscy, są doniesienia. Wiem, że za mnie przyjdzie tutaj dobre zastępstwo. Spędziłem trzy świetne lata w Kędzierzynie-Koźlu. Bardzo dużo zdobyliśmy wspólnie, bo i mistrzostwo i dwa razy Puchar Polski. Mam nadzieję, że po sezonie będę podwójnym mistrzem Polski. W Kielcach też byłem trzy lata. Teraz potrzebuję zmiany i nowych wyzwań, dlatego opuszczam ZAKSĘ.

Mówi się dużo o włoskim kierunku. "La Gazzetta Dello Sport" pisała nawet, że twoim nowym klubem będzie Cucine Lube Civitanova. Czujesz, że jesteś dziś na tyle zbudowanym siatkarze, żeby wyjechać do najmocniejszej ligi na świecie?

Nie powiem do jakiej ligi idę. Czuję jednak, że chcę zrobić  krok do przodu. Chcę iść do zespołu, który zagwarantuje mi również walkę o trofeum w Lidze Mistrzów. Tego nie mam. A to jest jedno z moich największych marzeń, żebym mógł walczyć z powodzeniem w najważniejszych rozgrywkach jak Liga Mistrzów. Z Kędzierzynem-Koźlem co prawda byliśmy rok temu w Final Four, aczkolwiek czegoś nam zabrakło. W tym sezonie z kolei odpadliśmy wcześniej z Ligi Mistrzów. Chcę poznać też trochę świata, innej kultury, coś zmienić. Nie jestem taki, żeby siedzieć cały czas w jednym miejscu. Raczej nie będę drugim Mariuszem Wlazłym, który w jednym klubie spędzi piętnaście lat. Ciągle będę szukał dla siebie jakiś nowych wyzwań.

Opracowanie: