Rosjanie zmierzają po złoty medal mistrzostw Europy siatkarzy w imponującym stylu. W półfinale w krakowskiej Tauron Arenie "Sborna" rozbiła rewelację turnieju Belgię 3:0. W niedzielnym wielkim finale Rosjanie zmierzą się z Niemcami.

Rosjanie zmierzają po złoty medal mistrzostw Europy siatkarzy w imponującym stylu. W półfinale w krakowskiej Tauron Arenie "Sborna" rozbiła rewelację turnieju Belgię 3:0. W niedzielnym wielkim finale Rosjanie zmierzą się z Niemcami.
Rosjanie cieszą się po zdobyciu punktu /Jacek Bednarczyk /PAP


Rosja - Belgia 3:0 (25:14, 25:17, 25:17) - koniec meczu

W wielkim finale czekają już Niemcy, którzy po niesamowitym boju wygrali z Serbią 3:2, mimo że przegrywali już 0:2 w setach.

Rosjanie jako jedyny zespół dotarli do półfinału bez straty seta i w opinii wielu ekspertów są murowanym faworytem do złota. Szyki "Sbornej" chcą pokrzyżować Belgowie, którzy są rewelacją turnieju w Polsce.

- Przyjechaliśmy tutaj po złote medale, tylko o nie będziemy walczyć - mówił rosyjski środkowy Ilja Własow.

- Wierzymy w siebie i nie widzę zespołu, któremu nie moglibyśmy się przeciwstawić - stwierdził natomiast kapitan Belgii Sam Deroo, który znany jest polskim kibicom z występów w PlusLidze w barwach ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle.

Rosjanie rozpoczęli znakomicie pojedynek o finał. Rywale nie mogli się "przebić" przez ich szczelny blok i szybko zrobiło się 4:0 dla faworyta. Trener "Czerwonych Diabłów" Vital Heynen już w tak wczesnej fazie wykorzystał jedną z przysługujących mu przerw. Rosjanie ani na moment nie zamierzali zwalniać tempa. Jak nie blokowali przeciwników, to podbijali piłki w obronie i wyprowadzali zabójcze kontry. Na pierwszej przerwie technicznej było 8:2 dla "Sbornej".

Rozgrywający Siergiej Grankin prowadził szybką grę z wykorzystaniem niemal wszystkich stref w ataku. Mógł sobie na to pozwolić, bo koledzy dobrze przyjmowali zagrywkę Belgów. Rosjanie spokojnie trzymali rywali na bezpieczny dystans (16:9). Po przerwie technicznej Maksim Michajłow "dołożył" kolejne punkty atomową zagrywką (19:9). Rosyjski atakujący pomylił się, kiedy na tablicy był wynik 20:10. "Sborna" pokazała moc miażdżąc Belgię w pierwszej partii 25:14.

Początek drugiej odsłony był popisem Dmitrija Wołkowa i Michajłowa. Ten duet zapewnił Rosji prowadzenie 3:1. Tym razem Belgowie starali się dotrzymać kroku rywalom. Dobrze w tym fragmencie prezentował się Tomas Rousseaux. Wyrównana walka trwała do pierwszej przerwy technicznej (8:6). Po niej skutecznie blokował Wołkow i asem popisał się Jurij Bierieżko, choć początkowo punkt został przyznany Belgom. Trener "Sbornej" poprosił o wideoweryfikację, która pokazała, że Bierieżko trafił w boisko (10:6). Potem Rosjanie "odjechali" rywalom na 17:10.

Gracze Szljapnikowa poczuli się chyba zbyt pewni siebie, co wykorzystali Belgowie. Zdobyli trzy punkty z rzędu, a każdy z nich wzbudzał aplauz na trybunach. Większość osób zgromadzonych na trybunach kibicowała "Czerwonym Diabłom". Serię Belgów przerwał efektownym atakiem z krótkiej Ilja Własow. Ambitni Belgowie starali się jak mogli, ale na niewiele to się zdało. Rosjanie po prostu byli za mocni. Drugiego seta "Sborna" również wygrała wyraźnie 25:17.

Jeśli Belgowie liczyli, że 10-minutowa przerwa między drugim i trzecim setem wybije rywali z uderzenia, o szybko zostali pozbawieni złudzeń. Rosjanie błyskawicznie objęli prowadzenie 5:1 i 8:2. Siatkarze Vitala Heynena wykorzystali moment dekoncentracji przeciwników i odrobili część strat (8:11). Zachwyt kibiców wzbudziła ładna akcja Belgów zakończona atakiem z drugiej linii Rousseaux (10:13). Takich zagrań ze strony "Czerwonych Diabłów" było jednak zdecydowanie za mało. Rosjanie konsekwentni budowali przewagę. Imponował w ataku zwłaszcza Wołkow. Na drugiej przerwie technicznej było już 16:10 dla "Sbornej", a chwilę później 21:11.