"W piątek wychodzimy znowu wszyscy do bazy wysuniętej. Pójdziemy w 11 osób, więc pięciu Szerpów nepalskich, trzech Polaków i trzech Hiszpanów. Jakie będą dalsze plany - trudno powiedzieć. My z Markiem Klonowskim i Waldkiem Kowalewskim chcemy iść dalej. Zobaczymy jaka będzie pogoda" - mówi w łączeniu z RMF FM z bazy pod K2 Paweł Dunaj. Trzech Polaków bierze udział w wyprawie na ostatni niezdobyty zimą ośmiotysięcznik, której liderem jest Bask Alex Txikon. Na razie himalaiści transportują sprzęt i planują rozpoznanie drogi, którą będą się wspinać. Życie w bazie i radzenie sobie z mrozem ułatwiają z kolei trzy igloo postawione zamiast namiotów. "Jest cieplutko, rano się budzisz i masz jasno, nie masz szronu. Jest stała temperatura, a do tego jest cicho. Same zalety" - tak o rozwiązaniu zastosowanym przez Alexa Txikona opowiada Paweł Dunaj w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Michałem Rodakiem.

Michał Rodak: Jakie macie plany na kolejne dni?

Paweł Dunaj: Sytuacja jest taka, że w piątek wychodzimy znowu wszyscy do ABC (do bazy wysuniętej - przyp.red.) - 11 osób, więc pięciu Szerpów nepalskich, trzech Polaków i trzech Hiszpanów, czyli Alex Txikon, Felix Criado i Ignacio de Zuloaga. Jakie będą dalsze plany - trudno powiedzieć. My z Markiem i Waldkiem chcemy iść dalej. Dojdziemy do ABC i zobaczymy jaka będzie pogoda. Jeżeli będzie dobra, to ciśniemy dalej na rozpoznanie drogi, ale jak to się skończy, będzie wiadomo w piątek. W środę, gdy byliśmy w ABC, nie było takiej możliwości. Nic nie było widać, warunki były naprawdę ciężkie. Tak naprawdę się śmieję, że z Markiem i Waldim ledwo wróciliśmy do bazy. Wiatr wiał z prędkością 80 km/h, zamrażało od razu wszystko.

Czyli za wami ciężkie pierwsze wyjście.

Tak, a dostałem nawet od kolegi prognozę ze strony mountain-forecast.com i tam była ona znakomita - wiatr 20-25 km/h... W czwartek rano wstaliśmy i był plan, żeby znowu iść do ABC i jeszcze wynieść kolejny sprzęt. Gdyby - patrząc jeszcze z bazy -  była naprawdę dobra pogoda, to od razu poszlibyśmy sprawdzić drogę, a tak to cały czas jest ta niepewność. Jestem tu w bazie 9 lub 10 dzień, a K2 widziałem przez 15 minut.

Wiele osób się zastanawia, sprawdzając tę prognozę w internecie, czemu tyle dni spędzacie w bazie, a rzeczywistość jest po prostu zupełnie inna.

Dosłownie. Ja dobrze, że nie mam internetu, bo pewnie by się człowiek dołował, a tak po prostu się siedzi w bazie i nie ma wyrzutów. Szczególnie, że dostajemy w kość w samej bazie. Temperatura w nocy to jest od -25 do -30 stopni, a w dzień od -15 do -18 stopni, więc nie jest tak zimno, ale zima nie jest najgorsza, a fakt, że nigdy nie masz możliwości się wygrzać, tylko w śpiworze. Chyba, że przy piecyku opalanym naftą, który skonstruował nasz kucharz.

Ale igloo postawione w ostatnich dniach w nocy chyba wam pomaga?

Ja w ogóle myślałem o tym, żeby w czwartek budować jeszcze igloo z Markiem. Mamy postawione trzy igloo - dwa takie duże, pełnowymiarowe, największe, jakie tylko mogliśmy zrobić, gdzie praktycznie można stać w pionie w środku, a trzecie najmniejsze przypadło mnie - mam swoje własne, prywatne igloo. To jest taki kosmos, że tego nie da się opisać. Pośmiać się w internecie jest nieźle, ale gdyby ktoś raz przespał się w tym igloo po spaniu w namiocie na zimowych wyprawach, na wysokościach czy nawet w bazie, to by tak to docenił... Jest cieplutko, rano się budzisz i masz jasno, nie masz szronu. Jest stała temperatura, a do tego jest cicho. Same zalety. Jedyna wada jest taka, że wykonanie igloo jest pracochłonne, bo na takie pełnowymiarowe igloo potrzebujesz 6-7 osób na dzień lub półtora.

A jak z waszym zdrowiem? W ostatnich dniach chorowaliście.

My trochę przegięliśmy z Markiem, robiąc na raz dwa ostatnie etapy trekkingu do bazy. Następnego dnia trochę nas ścisnęła gorączka, ale to było tylko 12 godzin. Później jednak dopadła nas wysokość - te 5000 metrów i to kolejnych 12 godzin, ale szybko się organizm zaadaptował. Później Marek miał problemy żołądkowe, ja złapałem anginę. Jestem jeszcze na antybiotyku. Każdego coś tutaj łapie - to suchy kaszel, to angina, to problemy żołądkowe. Musi się człowiek przystosować do tej wysokości, ale ogólnie jest w porządku. Działamy.

W ostatnich dniach udało się też zamknąć zbiórkę pieniędzy Marka Klonowskiego w internecie i będzie mógł zostać na wyprawie. Chyba nikt nie wierzył, że uda się zebrać 10 tysięcy euro w miesiąc.

Wszyscy są w szoku. Bardzo dziękujemy za te wszystkie pieniądze dla Marka. Sam się zdziwił, że je zebrał. Wielkie podziękowania dla Piotra Chmielińskiego za to, że domknął tę zbiórkę. Gdy tak rozmawialiśmy, Marek jeszcze mówił, że nie do końca wie, czy tu zostanie, bo jeszcze nie ma do końca pieniędzy i może będzie musiał wracać. A teraz wszyscy są w szoku, nawet w Hiszpanie, że w niecały miesiąc można zebrać 10 tysięcy euro. Jest w Polakach moc - tyle można powiedzieć.

Autor: Michał Rodak

Opracowanie: Malwina Zaborowska