Kierowca, który chce wjechać na przydworcowy parking we Wrocławiu, by wysadzić pasażera, musi zapłacić 3 złote, choć 15 minut parkowania kosztuje zaledwie 50 groszy. Nikt jednak o tym nie informuje. Na żadnej z okolicznych ulic nie można się zatrzymać, bo wszędzie obowiązuje zakaz zatrzymywania i postoju.

Parking tuż przy budynku dworca, który dotąd był bezpłatny, przejęła na zlecenie PKP prywatna firma. Pierwsze 15 minut postoju przy dworcu miało kosztować zaledwie 50 groszy, ale jak się okazuje, nikt o tym nie informuje.

Przy wjeździe na parking stoi młody człowiek, który od razu mówi, ile trzeba zapłacić: pierwsza godzina 3 złote, druga gratis, a każda kolejna 2 złote. Brak niestety informacji o tym, że pierwsze 15 minut kosztuje dużo mniej, bo tylko 50 groszy.

Rzecznik PKP Bartłomiej Sarna twierdzi, że to niedopatrzenie ze strony firmy, która dzierżawi od nich teren parkingu. Za pierwsze 15 minut miało być 50 groszy. Zobowiązuję się to sprawdzić i zadziałać w tej kwestii. Od razu zajmę się tą sprawą - tłumaczy.

Rzecznik zastrzega jednak, ze efekt jego interwencji nie będzie natychmiastowy, bo dopiero w piątek przewiduje kontrolę parkingu. Dwa dni na to, by wprowadzić drobną, ale jakże ważną zmianę, to kolejny dowód na to, że na kolei nikomu się nie spieszy. Tam czas płynie jakoś inaczej.