Meczem z Grecją udział w mistrzostwach świata rozpoczną piłkarze Kolumbii. Na występ na mundialu czekali 16 lat, z wyjątkiem debiutujących Bośniaków najdłużej ze wszystkich uczestników turnieju w Brazylii. Uchodzą za "czarnego konia" turnieju.

Kolumbijczycy dochowali się generacji świetnych piłkarzy. Radamel Falcao, najlepszy strzelec, który z powodu kontuzji nie zagra jednak w brazylijskim turnieju, jego klubowy kolega z AS Monaco James Rodriguez, Jackson Martinez z FC Porto czy Freddy Guarin z Interu Mediolan, który jednak w sobotę będzie pauzował za kartki z eliminacji, to nazwiska świetnie znane ekspertom i fanom futbolu.

Oni odpowiadają za ofensywne poczynania zespołu, a obronę trzymają Cristian Zapata z Milanu i 38-letni Mario Yepes z Atalanty Bergamo, obok rezerwowego bramkarza Faryda Mondragona nie tylko drugi najstarszy zawodnik swojej reprezentacji, ale i całego mundialu.

A nad wszystkim od dwóch lat czuwa Jose Pekerman. Argentyński szkoleniowiec zasłynął jako wspaniały trener młodzieży, gdy święcił triumfy z juniorskimi reprezentacjami swojego kraju. W 2004 roku objął drużynę narodową, którą poprowadził na mundialu w Niemczech w 2006 roku. "Albicelestes" odpadli wówczas w ćwierćfinale, przegrywając karnymi z gospodarzami.

W 2012 roku przeniósł się do Kolumbii i w kwalifikacjach MŚ jego podopieczni w Ameryce Płd. zajęli drugie miejsce, za Argentyńczykami. Ofensywny styl zachwycił kibiców i obserwatorów. Po awansie eksperci szybko okrzyknęli Kolumbię jednym z "czarnych koni" imprezy w Brazylii.

Mimo nieobecności najgroźniejszego snajpera, Pekerman i jego piłkarze nie zamierzają zmieniać radosnego stylu gry.

Nawet bez Falcao mamy wyrównaną, zbilansowaną kadrę i sposób gry też się nie zmieni. Lubimy być przy piłce, bawić się nią, atakować, zaskakiwać rywali niekonwencjonalnymi zagraniami - przyznał Yepes.

A rozgrywający James Rodriguez dodał: Odpowiedzialność za wyniki, wobec absencji Radamela, spadnie na barki kilku innych piłkarzy. Jednak nasza taktyka się nie zmieni. Będziemy atakować, bo to kochamy i potrafimy najlepiej.

Kolumbia po raz piąty uczestniczy w mundialu. Największy sukces do tej pory odniosła w 1990 roku, kiedy w składzie m.in. z Rene Higuitą i Carlosem Valderramą dotarła do 1/8 finału. Występ w MŚ w USA cztery lata później naznaczony został śmiercią Andresa Escobara, obrońcy, który w spotkaniu z USA strzelił samobójczego gola, a po powrocie do kraju został zastrzelony przez fanatycznego kibica.

W sobotę o godz. 18 czasu polskiego naprzeciw "Los Cafeteros" staną Grecy, którzy w najważniejszej piłkarskie imprezie zagrają po raz trzeci. Dotychczas zanotowali jedno zwycięstwo i pięć porażek, a awans do fazy pucharowej pozostaje raczej w sferze ich marzeń niż planów.

By to osiągnąć, trzeba strzelać bramki, a Grecy tradycyjnie mają z tym kłopot. W sześciu meczach w MŚ zdobyli tylko dwa gole, a tracili 15.

Tym razem pokładają nadzieje głównie w Kostasie Mitroglou, który po dobrych występach w Olympiakosie Pireus trafił do Fulham, ale nie uchronił go przed spadkiem z angielskiej ekstraklasy.

Tradycyjnie też ekipa Hellady będzie - ze średnią wieku prawie 28 lat - jedną z najstarszych w turnieju. W kadrze wciąż są dwaj mistrzowie Europy z 2004 roku kapitan Giorgos Karagounis i Kostas Katsouranis.

Trener Fernando Santos i jego zawodnicy mają świadomość własnych niedostatków, dlatego ostrożnie wypowiadają się o szansach.

Awans do 1/8 finału byłby naszym wielkim sukcesem. Na razie jednak skupiamy się na inauguracyjnym meczu. On jest niesłychanie ważny, bo daje olbrzymi zastrzyk optymizmu bądź... rozczarowania  - zaznaczył obrońca Borussii Dortmund Sokratis Papastathopoulos.

(j.)