Jeszcze nigdy Tomasz Majewski nie musiał tak długo czekać na start. Zazwyczaj pchnięcie kulą mężczyzn inaugurowało mistrzostwa świata. W koreańskim Daegu rywalizacja w tej konkurencji zacznie się jednak dopiero w szóstym dniu zawodów. "Potwornie się wynudziłem" - przyznał mistrz olimpijski i wicemistrz świata.

Jak podkreślił, zdecydowanie wolałby wcześniejszy występ, tak jak w poprzednich imprezach. Szybko było z głowy i w spokoju oglądałem starty pozostałych. Teraz potwornie się wynudziłem - stwierdził.

Mistrz olimpijski i wicemistrz świata nie przyjechał do Korei Południowej w roli faworyta. Na tegorocznej liście jest z siódmym wynikiem (21,60 z końca lipca w Sztokholmie). Aż trzech jego rywali - Kanadyjczyk Dylan Armstrong, Białorusin Andriej Michniewicz oraz Amerykanin Adam Nelson - przekroczyło natomiast granicę 22 metrów. Też jestem w stanie to zrobić, ale czy w mistrzostwach świata? To się okaże. Wszystko wygląda nieźle, więc jestem dobrej myśli - podkreślał Majewski.

Zawodnikowi, który wczoraj obchodził w Daegu 30. urodziny, marzy się medal. Chciałbym, aby był w miarę żółty, czyli złoty - przyznał.

Najpierw jednak będzie musiał przejść jutrzejsze eliminacje (godzina 3 czasu polskiego). Odległość kwalifikacyjna to 20,60. Ten pierwszy etap jest zawsze stresujący. Trzeba wcześnie wstać, człowiek jest niewyspany, ale… nigdy nie miałem większych kłopotów. Mam nadzieję, że tak samo będzie i tym razem - stwierdził Majewski.