Rosyjski kontyngent wojskowy, który przybył do Wenezueli w weekend, może składać się z sił specjalnych - powiedział agencji Reutera przedstawiciel władz USA, zastrzegając anonimowość. Dodał, że do Caracas mógł przybyć też personel ds. cyberbezpieczeństwa.

Rozmówca agencji dodał, że USA wciąż szacują rosyjskie siły, które przybyły do Wenezueli. Waszyngton wcześniej określił te działania Rosji jako "lekkomyślną eskalację" napięcia w tym południowoamerykańskim kraju.

Jak pisze Reuters, fakt, że kontyngent składa się ze specjalistów ds. cyberbezpieczeństwa i "pokrewnych dziedzin", świadczy o tym, że częścią ich misji może być pomoc lojalistom prezydenta Nicolasa Maduro w prowadzeniu inwigilacji i w ochronie rządowej infrastruktury cybernetycznej.

We wtorek rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa wskazała, że rosyjscy "specjaliści" przybyli do Wenezueli na podstawie umowy o współpracy wojskowo-technicznej między Moskwą i Caracas.

Zacharowa podkreśliła, że obecność "specjalistów" w Wenezueli jest zgodna z konstytucją tego kraju. Wskazała, że porozumienie o współpracy wojskowo-technicznej państwa zawarły w 2001 roku.

W sobotę w Wenezueli wylądowały dwa samoloty z Rosji, które według miejscowych mediów miały przywieźć szefa sztabu rosyjskich wojsk lądowych generała Wasilija Tonkoszkurowa oraz około 100 żołnierzy.

Na fali masowych wystąpień przeciwko prezydentowi Nicolasowi Maduro lider opozycji Juan Guaido ogłosił się 23 stycznia tymczasowym prezydentem kraju i uznał prezydenturę rywala za nielegalną. Wiele krajów, w tym USA i większość państw UE, uznało Guaido za prawowitego prezydenta Wenezueli. Maduro zachowuje jednak poparcie Rosji, Chin i Kuby, a także kontrolę nad instytucjami państwowymi i armią.

W Wenezueli trwa stan faktycznej dwuwładzy, pogłębia się najgłębszy kryzys polityczny i gospodarczy w jego historii. Wenezuelska gospodarka znajduje się w zastoju, waluta nie ma praktycznie żadnej wartości, a w sklepach brakuje wszystkiego.