Dziesiątki tysięcy psów są skazane na śmierć głodową. Są zamknięte w mieszkaniach swoich właścicieli, którzy po objęci kwarantanną Wuhanu i innych miast nie mogą wrócić po noworocznych urlopach do swoich domów. Wjazd i wyjazd do stolicy prowincji Hubei jest zakazany od 23 stycznia z powodu epidemii koronawirusa.

Mając na uwagę liczbę mieszkańców Wuhanu - 11 milionów - oblicza się, że w opuszczonych mieszkaniach tylko tego miasta może być nawet 50 000 psów i kotów.

Wolontariusz Lao Mao wraz ze swoją ekipą stara się oswobodzić zwierzęta. Mieszkańcy Wuhanu, którzy utknęli poza miastem, kontaktują się z nim przez media społecznościowe. Podają swój adres i proszą o uwolnienie zwierzęcia - w przeciwnym razie ich ukochany czworonożny przyjaciel skazany jest na śmierć głodową.

Od 25 stycznia uwolniliśmy około 1000 zwierząt - mówi młody człowiek. Lao Mao to jego pseudonim. Nie chce podać swojego prawdziwego nazwiska z obawy przed represjami - zgodnie z zarządzeniem władz de facto nie wolno mu opuszczać czterech ścian swojego domu.

Gdyby nie nasza pomoc, po powrocie do domów właściciele znaleźliby tylko truchła psów i kotów - przyznaje w rozmowie z "China Daily" Du Fan, szef lokalnego towarzystwa opieki nad zwierzętami. Pracownicy tej organizacji zdołali pomóc około 600 zwierząt. Przyznają, że by uwolnić zwierzęta po prostu włamują się do mieszkań za ustną zgodą właścicieli.

Dużym problemem są też zwierzęta celowo porzucane przez swoich właścicieli w całych Chinach. Władze wielu miast nakazały właścicielom pozbyć się zwierząt, które - według nich - mogą przenosić koronawirusa. Z kolei bezpańskie psy na ulicach są wybijane.

Tymczasem według Światowej Organizacji Zdrowia, nie ma dowodów na to, by psy albo koty zarażały koronawirusem siebie czy też ludzi.