Zapaśnik Tadeusz Michalik, który zdobył na igrzyskach w Tokio brązowy medal, przyznał, że początkowo uznał za szalony pomysł trenera, by zmienił kategorię wagową na wyższą, by walczyć o awans na igrzyska w Tokio. "Ale zakończył się happy endem" - zaznaczył brązowy medalista olimpijski w kat. 97 kg w stylu klasycznym.

Michalik zdobył brąz po tym jak pokonał przed czasem (10:0) Węgra Alexa Gergo Szoke.

Jeszcze to do mnie nie dociera. Pewnie stanie się to później, może dopiero w domu. Mam medal, jestem szczęśliwy, ale mój organizm tego jeszcze do końca nie czuje - wyznał Polak dziennikarzom po ceremonii medalowej w tzw. mixed zonie.

Jak zaznaczył, jego celem w walce z Szoke była po zejściu do parteru większa aktywność.

I tam miałem zrobić swoje, czyli to, co robię od kilku lat - zabranie ręki, zrobienie paru wózków i skończenie walki. Udała się ta sztuka. Może wyglądało, że przychodziło mi to łatwo, ale wcale tak nie było. Kosztowało mnie to sporo energii. Jestem szczęśliwy - przyznał 30-letni zapaśnik.

"Jak mógłbym nie być zadowolony? "

Michalik ma w dorobku m.in brązowy medal mistrzostw Europy w kat. 85 kg sprzed pięciu lat. Na zmianę kategorii wagowej zdecydował się także w 2016 roku - z myślą o kwalifikacji olimpijskiej. Zaproponował mu to trener.

Uznałem to wtedy za szalony pomysł, ale skończyło się happy endem. Myślę, że wszyscy w Polsce są szczęśliwi, bo mamy medal dla zapasów, więc jest fajnie. Jak mógłbym nie być zadowolony? - podsumował.

Wywalczony we wtorkowy wieczór czasu lokalnego krążek zadedykował swojemu koledze Dominikowi Sikorze - zapaśnikowi, który zmarł w 2020 roku wskutek pobicia.

Od początku wiedziałem, że jeśli polecę do Tokio, to będę walczył tu dla niego - zaznaczył Michalik.

"Przybyłem tu, żeby walczyć"

Młodszy brat Moniki Michalik, brązowej medalistki igrzysk w Rio de Janeiro, wciąż waży o kilka kilogramów mniej niż jego rywale w obecnej kategorii.

Trzy lata, jakie zostały do igrzysk w Paryżu, to dobry czas, by to nadrobić. Ten okres szybko zleci. Trzeba go dobrze wykorzystać, a teraz trzeba się cieszyć medalem - podkreślił.

Zapewnił też, że choć miał świadomość, że rywale mogą dysponować większą siłą, to nie miał poczucia, że jedzie na igrzyska na stracenie.

Gdyby tak było, to bym nie jechał. Przybyłem tu, żeby walczyć. Robię to od 20 lat. Dziś przed walką powiedziałem "Tyle lat pracy i ta walka to już taka wisienka na torcie". Sama przyjemność. I tak to wyglądało - skwitował.

Zapytany, czy nie obawia się presji, która będzie mu prawdopodobnie towarzyszyć podczas igrzysk w 2024 roku ze względu na wtorkowy sukces, odparł, że nie będzie to dla niego nic nowego.

Kiedyś miałem presję jak zdobyłem medal mistrzostw Europy. Na szczęście pracuję z psychologiem i walczymy z tym. Nie ma rzeczy, z którą nie możemy sobie poradzić. Presja jest zawsze dookoła. W sporcie to jest normalne, każdy zawodnik musi sobie z tym radzić. Presja, z którą już się mierzyłem, była duża, ale mi to pomogło - ocenił.

Zmiana kategorii wagowej nie była jedynym wyzwaniem, przed jakim stanął. Zawodnik KS Sobieski Poznań ma za sobą także operację serca.

Nastraszyły trochę te problemy, ale wszystko jest dobrze - zapewnił.

Dotychczas największym sukcesem Michalika był brąz mistrzostw Europy w Rydze w 2016 roku.

Monika i Tadeusz Michalikowie to drugie rodzeństwo z medalami olimpijskimi w historii polskich zapasów. Na podium igrzysk stanęli też Kazimierz Lipień (brąz w Monachium 1972 i złoto w Montrealu 1976) oraz jego brat Józef (srebro w Moskwie w 1980).