Szymon Ziółkowski zaznaczył, że udział w olimpijskim konkursie rzutu młotem w roli trenera stresował go znacznie bardziej niż jako zawodnika. "Brąz Pawła Fajdka cieszy, ale szkoda mi tych 6 cm, których brakło do srebra" – przyznał złoty medalista igrzysk w Sydney.

Fajdek dotychczas nie radził sobie dobrze w igrzyskach. Zarówno w Londynie, jak i w Rio de Janeiro nie przeszedł eliminacji. Teraz w Tokio w tej części rywalizacji również się męczył, ale udało mu się wykonać krok w dobrym kierunku. W finale też było u niego nerwowo, ale rzutem na odległość 81,53 m w piątej próbie zapewnił sobie brąz. Przez chwilę był nawet drugi, ale ostatecznie wyprzedził go Norweg Eivind Henriksen.

Cieszę się z brązowego medalu Pawła, ale szczerze przyznam, że szkoda mi tych 6 centymetrów, których brakło do srebra - zaznaczył Ziółkowski, który został trenerem Fajdka w ubiegłym roku.

Wielu obserwatorów, a także uczestników konkursu młociarzy w Tokio, zwróciło uwagę na jego wysoki poziom. Wojciech Nowicki, który sięgnął po złoto, w każdej próbie przekroczył granicę 80 m.

Rzut młotem wrócił na dobry poziom. Igrzyska w Rio mocno wypaczyły obraz tej konkurencji. Wydawało się wówczas, że zmierza ona w złym kierunku. Nie pojawiali się nowi zawodnicy, a dodatkowo było wiele przypadków dopingu. Pojawiały się myśli, że za kilka lat młot może zniknąć - relacjonował utytułowany w przeszłości lekkoatleta, a obecnie szkoleniowiec.

Jak dodał, w stawce wciąż pojawiają się zawodnicy, którzy mają na koncie dopingowe wpadki. W finale w Tokio był m.in. Francuz Quentin Bigot i Turek Esref Apak. (...) Byłbym za tym, by takie osoby nie mogły startować w igrzyskach - zaznaczył.

Wspomniał również, że wielu uczestników konkursu olimpijskiego w stolicy Japonii używała młota, który nazywa się... Szymon Ziółkowski. Wyjaśnił, że w ramach współpracy z producentem sprzętu firmuje go swoim nazwiskiem. Młot ten jest nieco zmodyfikowany w stosunku do standardowego. Mówiłem więc Pawłowi: "Nie wiem, czy będziesz brał udział w kolejnych igrzyskach, ale ja na pewno" - dodał żartobliwie trener.

Omawiając rozwój i popularność rzutu młotem przyznał, że podczas wielu międzynarodowych mityngów nie ma go ogóle w programie. Głos mają tu organizatorzy, a oni dobierają konkurencje pod swoich zawodników. I stąd w Polsce rywalizacja taka odbywa się w Chorzowie, Bydgoszczy, Toruniu i Poznaniu - wyliczał.

Polacy w Tokio wywalczyli łącznie aż cztery medale w rzucie młotem - dwa złote i tyle samo brązowych. Od zmagań olimpijskich w Sydney zdobyli dziewięć krążków, w tym pięć z najcenniejszego kruszcu.

Zdaniem mistrza olimpijskiego z 2000 roku wkład w zwiększenie liczby uprawiających rzut młotem oraz inne lekkoatletyczne konkurencje rzutowe w kraju ma... mnogość szkółek piłkarskich.

Potencjalni młociarze nie za bardzo się tam nadają. Są więksi i w młodym wieku brakować im może trochę koordynacji. A że chcą uprawiać sport, to z piłki nożnej często trafiają do lekkoatletycznych konkurencji rzutowych - uzasadnił Ziółkowski.