Duch Grecji będzie obecny na szczycie - tak premier Donald Tusk zapowiadał dwudniowy szczyt Unii Europejskiej, który rozpoczął się w czwartek wieczorem w Brukseli. Już po raz dziewiąty od wybuchu kryzysu w Grecji przywódcy państw Unii spotykają się, by zaradzić problemowi długów w strefie euro.

Będziemy oczywiście mówić o Grecji, ale nie podejmiemy żadnych decyzji - zapowiadała przed szczytem kanclerz Niemiec Angela Merkel, podkreślając, że przed podjęciem decyzji o nowym programie pomocy dla Aten, "Grecja musi przeprowadzić ważne głosowanie" w sprawie nowego programu oszczędnościowego i prywatyzacji.

W Brukseli unijni przywódcy nie podejmą raczej konkretnych decyzji co do szczegółów czy wielkości przygotowywanej nowej pomocy dla Grecji, ale zapewne będą chcieli na najwyższym politycznym szczeblu potwierdzić zobowiązanie do kontynuowania pomocy. A ta jest niezbędna, by uchronić Ateny przed bankructwem, a także - jeśli nie przede wszystkim - by uniknąć rozprzestrzenienia się greckiego kryzysu na inne państwa eurolandu.

Przywódcy krajów Unii mają przyjąć pisemną deklarację w tej sprawie, choć jeszcze w czwartek wysokie źródła unijne kwestionowały potrzebę takiej deklaracji. Podkreślano, że podobna została już przyjęta przez kraje strefy euro w poniedziałek. Głosiła ona, że Grecja dostanie dodatkowe środki, gdy jej parlament przyjmie do końca miesiąca nowy program oszczędnościowy, przewidujący ograniczenia wydatków, reformę systemu fiskalnego i prywatyzację wartości 50 mld euro. Do tego potrzebna jest jednak zgoda nie tylko rządu, ale i silnej greckiej opozycji.

W czwartek, na poprzedzającym szczyt spotkaniu prawicowej Europejskiej Partii Ludowej, w centrum zainteresowania był lider greckiej opozycji Antonis Samaras. Powtórzył, że nie może poprzeć programu 28 mld euro oszczędności "ze względu na nowe obciążenia podatkowe". To oznacza, że warunek udzielenia Grekom pomocy może nie być spełniony. W środę w prywatnej rozmowie uprzedził o tym słowacką premier Ivetę Radiczovą szef greckiego rządu Jeorjos Papandreu. Jak relacjonowała Radiczova, wyraził on "poważne wątpliwości", czy parlament zaakceptuje kluczowe elementy programu.

Nieoficjalnie mówi się, że nowy pakiet pomocowy dla Grecji wyniesie około 90 mld euro - w tym 30 mld miałyby wnieść banki i prywatni inwestorzy. Zgodnie z poniedziałkową deklaracją ministrów finansów strefy euro, prywatni inwestorzy mieliby uczestniczyć w pomocy na zasadzie dobrowolnego refinansowania, czyli inwestowania zysków z wygasających obligacji w nowe greckie papiery skarbowe.

Niezdolna do spłaty swych długów Grecja wiosną 2010 roku była pierwszym krajem strefy euro (przed Irlandią i Portugalią), który zwrócił się o pomoc do UE i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Rok później kraj wciąż jest pogrążony w kryzysie. Grecja nie sprostała programowi oszczędnościowemu, ma kłopoty ze ściąganiem podatków i prywatyzacją.