Minister spraw wewnętrznych Wielkiej Brytanii i uchodząca za główną faworytkę konserwatystów na stanowisko premiera kraju Theresa May oceniła, że przed uruchomieniem art. 50 traktatu UE Londyn musi mieć jasne stanowisko negocjacyjne.

Minister spraw wewnętrznych Wielkiej Brytanii i uchodząca za główną faworytkę konserwatystów na stanowisko premiera kraju Theresa May oceniła, że przed uruchomieniem art. 50 traktatu UE Londyn musi mieć jasne stanowisko negocjacyjne.
Theresa May / ANDY RAIN (PAP/EPA) /PAP/EPA

Wcześniej brytyjski premier David Cameron zapowiadał, że decyzja o uruchomieniu art. 50 traktatu UE - co rozpocznie procedurę wyjścia Zjednoczonego Królestwa z "28" - będzie należała już do przyszłego szefa rządu.

Ważnym jest, abyśmy zrobili to (uruchomili artykuł 50 traktatu UE) w odpowiednim czasie, uzyskując dla Wielkiej Brytanii korzystniejsze porozumienie - mówiła May w wywiadzie udzielonym telewizji ITV. Powtórzyła tym samym swą wcześniejszą deklarację, że jako premier nie uruchomi w tym roku artykułu 50.

May, która w kampanii referendalnej opowiadała się za pozostaniem kraju w UE, podkreśliła, że obywatele opowiedzieli się za Brexitem m.in. w związku z obawami dotyczącymi imigracji. Jej zdaniem jest to jedna z pierwszych kwestii, którą będzie musiał się zająć przyszły rząd.

Podobnego zdania jest inny z kandydatów Partii Konserwatywnej na szefa rządu. Minister sprawiedliwości Michael Gove mówił w piątek, że nie spodziewa się, aby w tym roku uruchomiony został art. 50 traktatu UE. Jednym z powodów, dla których mówię "nie w tym roku kalendarzowym" jest to, że uważam, iż musimy najpierw przeprowadzić wstępne rozmowy. Nie nazywałbym ich jednak negocjacjami i dlatego nie chcę określać ram czasowych - mówił Gove podczas konferencji prasowej. Kontrolujemy czas uruchomienia artykułu 50 i zrobimy to, kiedy będziemy gotowi - podkreślił.

Po referendum z 23 czerwca w sprawie Brexitu, w którym blisko 52 proc. Brytyjczyków opowiedziało się za wyjściem kraju z UE, premier Cameron zapowiedział dymisję, by nowy szef rządu mógł formalnie rozpocząć i później nadzorować procedurę wystąpienia Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty. Cameron bezskutecznie apelował w kampanii do rodaków o głosowanie za pozostaniem w UE.

APA