Po ponad 33 godzinach paraliżu stołeczne Okęcie wróciło do normalnej pracy. Od momentu, kiedy z pasów startowych portu usunięto wieczorem Boeinga 767, do godziny 6 rano z lotniska odleciało w sumie 13 LOT-owskich maszyn, między innymi do Tbilisi, Londynu i Hanoi. W porcie udało się też przyjąć kilka samolotów, m.in. z Doniecka i Barcelony - powiedział dziennikarce RMF FM rzecznik portu Przemysław Przybylski.

Lotnisko pracuje, ale trzeba się liczyć z opóźnieniami - przede wszystkim z powodu mgły. Poczekać musi też jeszcze część pasażerów - szczególnie tych, którzy mają bilety zagranicznych przewoźników - bo wczoraj ich samoloty nie mogły na Okęcie przylecieć, więc fizycznie nie ma ich jeszcze na płycie lotniska.

Pierwszy samolot, który odleciał z warszawskiego lotniska, to rządowy embraer. Dziennie w porcie wykonywanych jest około 400 startów i lądowań.

We wtorek po południu na Okęciu awaryjnie wylądował samolot Polskich Linii Lotniczych LOT Boeing 767. Maszyna nie mogła wysunąć podwozia i lądowała "na brzuchu". Na pokładzie było 220 pasażerów i 11 członków załogi, na szczęście nikomu nic się nie stało. Uszkodzony samolot zablokował obydwa pasy startowe lotniska. Wczoraj wieczorem został odholowany do bazy technicznej LOT-u. Teraz maszynę zbadają specjaliści, m.in. z centrali koncernu w Seattle.