Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych przeprowadziła już rozmowy z członkami załogi Boeinga 767, który we wtorek lądował awaryjnie na Okęciu. Zabezpieczono dokumentację pokładową i zgrano wszystkie dane z rejestratorów. Komisja będzie badać między innymi, czy załoga postąpiła słusznie, kontynuując lot z Newark do Warszawy, mimo że awaria systemu hydraulicznego była sygnalizowana już pół godziny po starcie.

Przedstawiciele LOT-u twierdzą, że wszystkie procedury zadziałały w stu procentach, a kontynuowanie lotu było bezpieczniejsze dla pasażerów, bo awaria, którą wykazał system, nie zagrażała przebiegowi lotu. Według QRH - podręcznika dla tej maszyny i wyroczni dla pilotów, co robić, gdy maszyna szwankuje - lot można było bezpiecznie kontynuować. Załoga skonsultowała też awarię z centrum technicznym LOT-u w Warszawie. Poza tym pilot mógł liczyć, że podczas lądowania w Warszawie zadziała awaryjny system wysuwania podwozia. Sygnalizacja awarii centralnego systemu hydraulicznego wcale nie musiała bowiem oznaczać, że podwozia nie będzie przy lądowaniu.

Kapitan miał świadomość tego, że jest usterka systemu hydraulicznego, natomiast w żadnym wypadku nie mógł się spodziewać, że mamy do czynienia z awarią podwozia - podkreśla rzecznik LOT-u Leszek Chorzewski. Zwraca też uwagę na to, że pilot po wykryciu awarii nie mógł zawrócić i od razu próbować lądować w Nowym Jorku. Samolot miał pełne zbiorniki i krążyłby wiele godzin nad Ameryką. Dlatego korzystniejsza była decyzja o dalszym locie do Warszawy. Po starcie miał pełne zbiorniki paliwa, w związku z tym miałby możliwość lądowania około pięciu godzin po tym, jak kapitan stwierdził usterkę. Jaki jest sens latać w kółko nad Ameryką, niż lecieć tu, gdzie i samolotem, i ludźmi mogły się zająć nasze służby? - pyta Chorzewski.

Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych zbada jednak, czy decyzja o kontynuowaniu lotu była słuszna i zgodna z procedurami. Sprawdzone będą zapisy rozmów załogi z centralą LOT-u w Warszawie i wieżą lotniska Okęcie. Sprawdzone będą też zapisy rejestratorów z poprzednich lotów tej maszyny, by sprawdzić, czy były wcześniej jakiekolwiek sygnały o usterce.