Posłowie Prawa i Sprawiedliwości chcą, żeby prokuratura poinformowała sejmową komisję sprawiedliwości i praw człowieka o powodach umorzenia śledztwa ws. przecieków w aferze hazardowej. Zdaniem Andrzeja Dery (PiS) prokuratura nie radzi sobie z tą sprawą.

Prawo i Sprawiedliwość chce w przyszłym tygodniu złożyć wniosek o zaproszenie prokuratora prowadzącego sprawę na posiedzenie komisji. Badająca aferę komisja hazardowa przestała działać pod koniec października. Były członek hazardowej komisji śledczej poseł Andrzej Dera powiedział, że liczy, że do takiego spotkania dojdzie w ciągu najbliższych dwóch, trzech tygodni. Jak zaznaczył, chce się dowiedzieć od przedstawiciela prokuratury, jakie były powody umorzenia śledztwa ws. przecieku oraz na jakim etapie jest śledztwo ws. innych wątków afery hazardowej.

Zdaniem posła komisja podczas swych prac wyraźnie pokazała, że w tzw. aferze hazardowej doszło do przecieku, a "rolą prokuratury było tylko przełożenie tych faktów na zarzuty prawno-karne". Niestety, prokuraturze się to nie udało i to pokazuje, że prokuratura z tego typu sprawami sobie nie radzi - dodał.

Szef komisji sprawiedliwości i praw człowieka Ryszard Kalisz (SLD) twierdzi, że jak tylko wniosek posłów PiS trafi w jego ręce, to jako szef komisji wystąpi z zaproszeniem do prokuratury i zwoła posiedzenie komisji. To jest mój obowiązek jako przewodniczącego komisji - zaznaczył. Były wiceprzewodniczący komisji hazardowej Bartosz Arłukowicz (SLD) podkreślił, że decyzja prokuratury była dla niego zaskakująca. Z kolei b. przewodniczący komisji hazardowej Mirosław Sekuła (PO) ocenił, że wniosek posłów PiS o spotkanie z prokuratorami to próba obrony, a także kolejna szansa na zaistnienie w mediach. Tak naprawdę powinni powiedzieć: nie mamy wyjścia, musimy przyznać, że minister Kamiński próbując oskarżyć premiera Tuska o przeciek łgał. Powinni tak zrobić, a próbują się bronić zasłaniając się innymi wątkami - dodał.

Zgodnie ze sprawozdaniem z prac hazardowej sejmowej komisji śledczej, politycy PO nie brali udziału w nielegalnym lobbingu w sprawie ustawy hazardowej, choć ich zeznania były momentami mało wiarygodne. Źródłem przecieku o akcji CBA mogło być samo Biuro, jak i kancelaria premiera.