Stenogramy z kabiny pilotów ani o krok nie przybliżają nas do wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Trzeba sprawdzić, czy nie było ingerencji w przekazaną Polsce kopię - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Beata Gosiewska. Zdaniem żony posła PiS, który zginął w katastrofie 10 kwietnia, te materiały najpierw powinny trafić do prokuratorów, a dopiero później mogłyby być ujawnione.

Te materiały to jeden z najważniejszych dowodów dla prokuratury. Tak przynajmniej od początku mówił prokurator generalny Andrzej Seremet. Dlatego to tam powinny trafić te stenogramy - przypomina Beata Gosiewska. Zaznacza, że wypadałoby też zapytać rodziny ofiar o ich upublicznienie. Tymczasem materiały trafiły do Rady Bezpieczeństwa Narodowego, w której zasiadają nie specjaliści, a politycy. Premier usiłuje rozmyć odpowiedzialność. Uważa, że jeżeli pokazał to RBN-owi, to nie on odpowiada - twierdzi.

Gosiewska dodaje, że kopię zapisu powinniśmy otrzymać kilka dni po katastrofie, a po dwóch miesiącach - oryginał. Nam jako własność należy się oryginał. Było to w rękach Rosjan przez dwa miesiące. Jeżeli mamy do tego podchodzić jak do dowodu, należy najpierw sprawdzić, czy ktoś nie ingerował w te zapisy - zaznacza. Czy takiej ingerencji nie było? Gosiewska uważa, że tego na podstawie kopii nie da się stwierdzić.