A komu zaszkodziły? – pytał Sławomir Mentzen w debacie prezydenckiej, gdy Magdalena Biejat przypomniała jego wcześniejsze słowa o "zwykłych klapsach". Między kandydatką Lewicy a przedstawicielem Konfederacji doszło do ostrej wymiany zdań. Tematem były przemoc wobec dzieci, alimenty i realna troska o ich dobro.

  • Magdalena Biejat zarzuciła Sławomirowi Mentzenowi przyzwolenie na przemoc wobec dzieci - zarówno fizyczną, jak i ekonomiczną, pytając o jego stosunek do niepłacenia alimentów.
  • Mentzen stanowczo zaprzeczył, jakoby popierał jakiekolwiek formy zaniedbania dzieci, podkreślając konieczność surowego ścigania dłużników alimentacyjnych.
  • Kandydatka Lewicy zarzuciła Mentzenowi brak spójności między hasłami o dobru dzieci a jego rzeczywistymi poglądami, szczególnie dotyczącymi kar cielesnych.
  • Wypowiedź Mentzena dotycząca klapsów: "A komu zaszkodziły?" wywołała silne reakcje.

Podczas poniedziałkowej debaty prezydenckiej w TVP kandydaci nie tylko odpowiadali na pytania dziennikarzy, ale również mieli okazję zadawać je sobie nawzajem. Jednym z najbardziej gorących momentów wieczoru była konfrontacja między Magdaleną Biejat (Lewica) a Sławomirem Mentzenem (Konfederacja) dotycząca przemocy wobec dzieci i kwestii alimentów.

"Wielokrotnie mówił pan, że bicie dzieci jest w porządku. Przemoc przybiera jednak różne formy - to także zaniedbanie czy niepłacenie alimentów. Czy tego rodzaju zachowania również pan akceptuje? Jakie jest pana stanowisko w sprawie alimentów?" - zapytała Magdalena Biejat.

Sławomir Mentzen zareagował stanowczo, wyrażając swoje oburzenie. "Jestem zszokowany tym pytaniem. Osoby, które mają dzieci, a nie łożą na ich utrzymanie, powinny być ścigane z całą surowością przez państwo polskie" - stwierdził kandydat Konfederacji. 

Zaznaczył, że problem ten istnieje od lat, a dotychczasowe rządy nie potrafiły sobie z nim skutecznie poradzić. "Nie mam pojęcia, skąd przyszło pani do głowy, że w jakikolwiek sposób mógłbym popierać niepłacenie alimentów czy porzucanie dzieci. To dla mnie absolutnie niezrozumiałe" - dodał.

Debata prezydencka w TVP. Klapsy pogrążyły Mentzena?

Biejat odniosła się do jego wypowiedzi równie krytycznie. "Szokujące jest dla mnie to, że pan Mentzen nie rozumie, dlaczego można mieć wątpliwości co do jego podejścia do dobra dzieci. Jako przedstawiciel prawicy dużo pan o tym mówi, ale kiedy przychodzi do konkretów, nie potrafi pan o nie realnie zadbać" - ripostowała. 

Przypomniała też wcześniejsze wypowiedzi Mentzena dotyczące bicia dzieci.

"Wielokrotnie powtarzał pan, że zwykłe klapsy nikomu jeszcze nie zaszkodziły" - zarzuciła.

Mentzen nie widział w tym nic niestosownego - odpowiedział pytaniem, które wywołało szerokie poruszenie: "A komu zaszkodziły?".

To krótkie zdanie natychmiast odbiło się echem w mediach i internecie. Temat przemocy wobec dzieci - również tej fizycznej, często bagatelizowanej jako "wychowawcze klapsy" - wciąż budzi kontrowersje i dzieli opinię publiczną. Zwolennicy tradycyjnych metod wychowawczych podkreślają ich skuteczność, podczas gdy specjaliści i organizacje broniące praw dziecka alarmują, że każda forma przemocy może pozostawić trwały ślad.

Pojedynek słowny między Biejat a Mentzenem pokazał, że troska o dobro dzieci może stać się jednym z ważniejszych tematów kampanii prezydenckiej - nie tylko w wymiarze deklaratywnym, lecz także jako konkretne zobowiązanie do działań legislacyjnych i systemowych.