​Parlament Europejski przegłosował w środę rezolucję dotyczącą ustanowienia na poziomie unijnym funduszu solidarnościowego, który by wspierał państwa członkowskie przeprowadzające aborcje u kobiet pochodzących z krajów UE, gdzie dostępu do aborcji nie ma. Komisja Europejska jest na etapie analizy tej inicjatywy i zastanowi się, jakie będą dalsze działania w ramach kompetencji UE.

  • Europarlament przyjął rezolucję wspierającą dobrowolny fundusz finansowy dla krajów UE oferujących aborcję kobietom z państw, gdzie dostęp do niej jest ograniczony.
  • Fundusz ma być finansowany ze środków unijnych i rekompensować koszty zabiegów przerwania ciąży, przy jednoczesnym poszanowaniu prawa krajowego do decydowania o aborcji.
  • KE analizuje propozycję i ma czas do marca 2026 r., by podjąć decyzję o dalszych krokach w ramach kompetencji UE.
  • Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl.

O co chodzi w przyjętej rezolucji?

Inicjatywa ma na celu ustanowienie dobrowolnego mechanizmu finansowego na rzecz państw członkowskich, które przeprowadzałyby legalne i bezpieczne zabiegi przerywania ciąży u kobiet pochodzących z krajów, gdzie dostępu do aborcji nie ma.

Fundusz miałby być dobrowolny, finansowany ze środków unijnych i otwarty dla wszystkich państw członkowskich. Kraje, które zdecydowałyby się na uczestnictwo, otrzymałyby wsparcie finansowe ze strony UE, które rekompensowałoby koszt działań solidarnościowych, za jakie uznawane byłyby zabiegi przerywania ciąży.

Kto zainicjował projekt?

Rozwiązanie zaproponowane zostało w ramach inicjatywy obywatelskiej "Mój głos, mój wybór" (ang. "My Voice, My Choice"), pod którą podpisało się prawie 1,2 mln obywateli UE, w tym prawie 44 tys. Polaków. Została ona przedstawiona Komisji Europejskiej.

Jak stwierdzili inicjatorzy akcji, powołanie funduszu w poziomie UE jest zgodne z traktatami europejskimi, bo "wchodzi w zakres kompetencji uzupełniających Unii, jak wspieranie ochrony zdrowia ludzkiego, w którym to obszarze UE może interweniować".

Nie ma tu natomiast mowy o ingerencji w przepisy państw członkowskich, a prawo do aborcji nadal pozostaje kompetencją krajową.

Głosy różnych stron w debacie

Głosowanie w PE poprzedziła we wtorek debata. Sprawozdawczyni tematu, szwedzka europosłanka Abir Al-Sahlani z grupy Odrodzić Europę, powiedziała, że inicjatywa powstała, bo "kobiety w Polsce umierają, kobiety na Malcie traktowane są jak przestępczynie, we Włoszech dostęp do aborcji jest tylko na papierze (...), a na Węgrzech i na Słowacji prawa kobiet są ograniczane".

Z kolei polska europosłanka Nowej Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus przypomniała, że pod inicjatywą podpisało się prawie 1,2 mln osób. To obywatelski mandat, którego nie wolno nam zignorować - powiedziała. Europosłanka KO Elżbieta Łukacijewska oceniła, że to jeden z najsilniejszych sygnałów, który dotarł do PE w ostatnich latach.

Przeciwko inicjatywie wypowiedziały się natomiast europosłanki prawicy. Małgorzata Gosiewska (PiS) uznała ją za głos "ideologii i biznesu aborcyjnego", a Hiszpanka Margarita de la Pisa Carrion z Patriotów dla Europy powiedziała, że KE "nie powinna rozpatrywać propozycji z obszarów, co do których nie ma kompetencji".

Jakie są dalsze kroki?

Komisarka UE ds. równości Hadja Lahbib, która wzięła udział w debacie, powiedziała, że KE jest na etapie analizy inicjatywy obywatelskiej i zastanowi się, jakie działania powinna podjąć w reakcji na ten wniosek w ramach kompetencji UE. Stwierdziła też, że "zapewnienie wsparcia finansowego dla działań państw członkowskich, które promują zdrowie, leży w kompetencjach unijnych".

KE ma czas do marca 2026 r. na określenie dalszych kroków.