Nowy hiszpański rząd uczy się uważać na mikrofony. Premier Mariano Rajoy został przyłapany , kiedy mówił, że jego reforma rynku pracy może wywołać strajki. Słyszano też, jak minister gospodarki Luis de Guindos nazywał reformę ekstremalnie agresywną.

Oczekiwanie jest jedno: nowe przepisy mają radykalnie uprościć sztywne hiszpańskie prawa pracownicze, przez które stopa bezrobocia utrzymuje się na poziomie 23 procent (a bezrobocie wśród młodych sięga 47 procent).

Trzecia reforma wprowadzana w ciągu dwóch lat to swoista mieszanka różnych kroków i środków. Między nimi są zmiany, które mają pomóc dotkniętej przez recesję Hiszpanii przeżyć wewnątrz strefy euro. Średnia pensja pójdzie w dół. To podniesie konkurencyjność i pomoże zwiększyć eksport, co pozwoli na stworzenie większej liczby miejsc pracy - mówi José Ramón Pin z uczelni ekonomicznej IESE.Nowe przepisy obcinają biurokrację, dzięki czemu łatwiej i taniej będzie można zwalniać pracowników. W przypadku większości firm maksymalne odprawy zostaną zredukowane z 42 miesięcznych pensji do 12 miesięcznych pensji - dodaje hiszpański minister gospodarki. Jak podkreśla, może nie od razu sytuacja się poprawi, ale z pewnością zmniejszą się obciążenia dla biznesu. Reforma zmienia przekonanie, że prawa pracy są barierą dla firm - mówi Salvador del Rey z Cuatrecasas International Institute.

Inny krok dotyka hiszpańskiego super trudnego systemu układów zbiorowych. Firmy mogą wreszcie wyłamać się z dawnych porozumień zawartych z pracownikami i związkami. To znaczy, że pracownicy będą mogli negocjować krótszy czas pracy czy niższe pensje.

W ciągu czterech lat Hiszpania straciła 2 miliony 900 tysięcy miejsc pracy. Z czego prawie 300 tysięcy w ciągu ostatniego kwartału. Znalezienie pracy zajmuje w tej chwili średnio 15 miesięcy. Niektórzy są zdania, że w tym roku może ubyć jeszcze 400 000 miejsc pracy, co sprawi, że bezrobocie wzrośnie do 25 procent.

Wyrzucanie pracowników przez długo było ulubionym sposobem firm na redukcję kosztów. Teraz hiszpański rynek pracy może znów stać się elastyczny.Hiszpańskie prawa pracownicze pochodzące jeszcze z ery Franco, skazały połowę siły roboczej na bezrobocie, albo pracę tymczasową, w czasie gdy druga połowa może się cieszyć żelaznymi gwarancjami zatrudnienia w kontraktach i wysokimi odprawami w przypadku zwolnienia.

Nowe prawo zaciera podział na tych, którzy są w tym systemie i tych, którzy są poza. Może dzięki temu większa liczba ludzi znajdzie stabilne zatrudnienie. Na początku stycznia związki i pracownicy zgodzili się na ograniczenie podwyżek płac przez najbliższe trzy lata. Ale minister de Guindos jest zdania, że większość Hiszpanów widzi potrzebę wprowadzenia głębszych reform na rynku pracy. Ich sukces w dużej mierze może zależeć od tego, czy związki zawodowe zdecydują się chronić miejsca pracy, czy utrzymać pensje dla swoich ludzi.

Tłumaczenie: Agnieszka Witkowicz